Nawet Islandia atakuje uczestników Marszu Niepodległości! Gazeta pluje faszystami i nazistami. Jest reakcja ambasady RP

Marsz Niepodległości przed startem. Fot. youtube
Marsz Niepodległości przed startem. Fot. youtube
REKLAMA

Autor artykułu w islandzkiej gazecie „Stundin” nazwał uczestników warszawskiego marszu z okazji stulecia odzyskania niepodległości „nazistami” i „faszystami”. Ambasada RP interweniowała, by utrzymać dobre stosunki między liczną na wyspie Polonią a Islandczykami.

Według polskiej placówki dyplomatycznej niektórzy dzwoniący do ambasady Islandczycy pozwalali sobie na powitanie słowami „Heil Hitler”. „Sytuacja zrobiła się przykra i wymagała reakcji. Domagali się tego ode mnie mieszkający na Islandii Polacy. Nie chciałem dopuścić do sytuacji, aby jeden niezbyt mądry artykuł zepsuł relacje, jakie udało nam się z Islandczykami zbudować” – powiedział w rozmowie z ambasador RP w Islandii Gerard Pokruszyński.

REKLAMA

Dyplomata wystosował do gazety „Stundin” list, z kopią do wiadomości islandzkich władz, w którym przypomniał historię Polski oraz stosunek Polaków do nazizmu.

„Jak to jest możliwe, żeby w przestrzeni publicznej w demokratycznej Islandii można było tak swobodnie używać określeń tego typu pod adresem zwykłych obywateli i posądzać ich o związki z tą niemiecką machiną zbrodni. W Polsce, która 1 września 1939 roku zbrojnie jako pierwsza stawiła opór faszystowskim Niemcom, która tyle wycierpiała w czasie II Wojny Światowej, która straciła 6 milionów swoich obywateli, której stolicę – Warszawę faszyści zrównali z ziemią, jesteśmy szczególnie wyczuleni na tego typu retorykę” – napisał Pokruszyński.

Polski dyplomata podkreślił, że bezpodstawnymi oskarżeniami łatwo jest zniszczyć więź między islandzkim a polskim narodem.

„Tysiące Polaków zamieszkują ten piękny kraj i wnoszą cenny wkład w rozwój ekonomiczny i kulturalny Islandii. Tysiące Islandczyków z coraz większym zaciekawieniem udają się do Polski, aby poznać kraj często ich sąsiadów – jego kulturę, tradycje, przyrodę i historię” – zaznaczył ambasador.

Według najnowszych danych na Islandii (338 tys. mieszkańców) zameldowanych jest oficjalnie ponad 19 tys. Polaków, a w praktyce przebywa ich tam nawet 30-40 tys. Polacy stanowią największą grupę imigracji na Islandii – 43 proc. W niektórych mniejszych miejscowościach stanowią nawet większość.

List ambasadora został opublikowany przez „Stundin” wraz z odpowiedzią, w której redakcja odrzuciła oskarżenia o stronniczość i nie zmieniła kontrowersyjnych określeń.

Na stanowisko polskiego ambasadora w ostrym tonie zareagował redaktor naczelny demaskatorskiego portalu WikiLeaks, następca Juliana Assange’a, Islandczyk Kristinn Hrafnsson. W tekście opublikowanym przez „Stundin” napisał on, że „to wyjątkowo bezczelne zachowanie (ze strony ambasadora) i powinno zostać mocno skrytykowane przez władze (islandzkie)”. Według niego reakcja polskiej strony jest „nieuzasadniona” oraz jest „atakiem na wolne media”.

„Nie rozumiem oskarżeń o naciski. Mój list został wysłany do redakcji z kopią do wiadomości władz islandzkich i tyle. Nie domagałem się żadnej reakcji” – tłumaczy ambasador Pokruszyński, który jak sam podkreśla, w przeszłości walczył na ulicach w Polsce o wolność mediów w starciach z ZOMO.

Sprawą zajął się także islandzki publiczny nadawca radiowo-telewizyjny RUV, zastanawiając się, czy publikacja artykuł w „Stundin” może zaszkodzić relacjom islandzko-polskim. W przekazanym RUV stanowisku islandzkie ministerstwo spraw zagranicznych stwierdza, że nie będzie podejmować działań i że nie otrzymało formalnie żadnego pisma. „Ambasadorowie mają prawo do występowania w sprawach, które wiążą się z ich państwem. Stosunki z Polską nadal pozostaną bardzo dobre” – oświadczyło islandzkie MSZ.

Jon Bjarki Magnusson, autor artykułu w „Stundin”, w którym pojawiły się pod adresem Polaków określenia „naziści” oraz „faszyści”, przyznał w rozmowie z islandzkimi mediami, że otrzymał „nieprzyjemne wiadomości od Polaków”, ale nie definiuje ich jako bezpośrednie zagrożenie. Dziennikarz nie był na miejscu w Warszawie 11 listopada, a swój artykuł o marszu niepodległości oparł na podstawie relacji innych mediów. Nadal zamierza opisywać wydarzenia w Polsce.

W swoim artykule dziennikarz napisał m.in., że podczas marszu „naziści trzymali transparenty z napisami „Biała Europa” oraz z hasłami, że Europa powinna być wyłącznie dla Europejczyków”.

„Niektórzy palili flagi Unii Europejskiej, inni machali flagami z symbolami nazistowskimi. Można było usłyszeć pełne nienawiści okrzyki przeciw uchodźcom i imigrantom, a także hasła odwołujące się do tego, że Holokaust, za który odpowiedzialni są niemieccy naziści, to nieprawda i sfałszowanie historii. Było także słychać, że wrogów państwa polskiego można zabijać. Niektóre polskie media były określane właśnie jako ci wrogowie” – zaakcentował autor.

Według „Stadium” marsz niepodległości „nigdy nie zgromadził tak licznej grupy uczestników jak w tym roku”. „Zakłada się, że wzięło w nim udział około 200 tys. osób, a wśród nich rodziny. Mówi się, że było to największe zgromadzenie narodowców i radykalnych prawicowców na całym świecie w ostatnim czasie” – podkreślono.

Przyczyną tak licznej frekwencji było, według islandzkiej gazety, wspieranie tej inicjatywy przez najważniejsze osoby w państwie, w tym prezydenta Andrzeja Dudę.

Nczas.com/ PAP/ Twitter

REKLAMA