To się w głowie nie mieści. Sąd zmusił chorą na raka kobietę do spłaty długów innej osoby

Sąd. Obrazek ilustracyjny. Foto: PAP
Sąd. Obrazek ilustracyjny. Foto: PAP
REKLAMA

Pani Małgorzata walczy z nowotworem. Trzy tygodnie temu dowiedziała się przypadkiem, że Sąd Rejonowy w Chojnicach zdecydował, iż musi ona spłacić dług zupełnie obcej kobiety, z którą jedyne co ją łączy to imię i nazwisko.

Nie dość, że walczę ze śmiertelną chorobą, to teraz muszę jeszcze walczyć z sądem – mówi zrozpaczona 56-latka.

REKLAMA

Ten oburzający wyrok wydała 6 września 2018 roku sędzia Anna Jarzyna pod nieobecność oskarżonej. Na mocy wyroku pozwana Małgorzata J. została zobowiązana do zapłaty niejakiemu Bartoszowi M. kwotę 1800 zł wraz z odsetkami. Miał to być dług za zakup mebli.

W tym czasie, niewinna osoba, którą zobowiązano do spłaty długu była zupełnie nieświadoma zaistniałej sytuacji. O tym, że została skazana, dowiedziała się przez przypadek.

Chciałam zapłacić na stacji za paliwo. Okazało się, że nie mogę tego zrobić przy pomocy karty. Pojechałam do banku, żeby wyjaśnić sprawę. Tam usłyszałam, że moje konto zablokował komornik. Z wrażenia omal nie zemdlałam! – mówi pani Małgorzata.

Zdezorientowana i zaniepokojona kobieta natychmiast udała się do komornika. Ten okazał jej prawomocny wyrok sądu. Dopiero wtedy dowiedziała się, że została skazana. Szkopuł w tym, że nie za swoje długi.

Pod adresem, na który sąd i komornik wysyłali pisma, mieszka zupełnie inna kobieta. Pech chciał, że ona również nazywa się Małgorzata J. – wyjaśnia pokrzywdzona.

Komornik uwierzył wysłuchał wyjaśnień pani Małgorzaty i zgodził się odblokować jej konto. Zaznaczył jednak, że nadal ciąży na niej wyrok sądu i musi oczyścić się z zarzutów. Ta udała się do chojnickiego sądu, gdzie przyjął ją przewodniczący wydziału cywilnego – sędzia Tomasz Biernikowicz.

Poradził on kobiecie, by zaskarżyła komornika lub wniosła sprzeciw od wyroku. Taka ewentualność byłaby jednoznaczna z kolejnymi wydatkami dla pani Małgorzaty, która od 1,5 roku zmaga się z rakiem.

Pieniądze, które mogłabym wydać na leczenie, muszę teraz przeznaczyć na pomoc prawną. Nie mówiąc już o nerwach, które przy mojej chorobie mogą być dla mnie zabójcze – mówi rozgoryczona.

Jak zatem mogło dojść do tak karygodnej pomyłki?

Sąd w obowiązującej procedurze cywilnej jest zobowiązany zweryfikować numer PESEL strony pozwanej. W tej sprawie pracownik sekretariatu wpisał adres zamieszkania wynikający z pozwu. I uzyskał PESEL pani Małgorzaty – tłumaczy sędzia Tomasz Biernikowicz.

Na razie nie można powiedzieć, że doszło tutaj do pomyłki, bo stosując ciągle te same kryteria: imię, nazwisko i adres zamieszkania, otrzymywaliśmy za każdym razem ten sam numer PESEL, czyli skazanej Małgorzaty J. Ponadto, kiedy pracownik sekretariatu wpisał adres wskazany w sprzeciwie, system znowu wygenerował ten sam PESEL. Nie wykluczam, że mogło dojść do pomyłki, ale w tej sytuacji pani Małgorzata musi tego dowieść na drodze sądowej – dodaje.

To absurd. Nigdy nie miałam długów, a wszelkie zobowiązania zawsze sumiennie spłacałam. Będę walczyć do upadłego, by dowieść swojej niewinności – deklaruje pani Małgorzata.

REKLAMA