Biedroń może skończyć jak Petru. Nadzieja lewicy spędza święta w kraju krwawej lewackiej dyktatury

REKLAMA

Robert Biedroń, nadzieja polskiej lewicy idzie śladami Ryszarda Petru. Krytykując innych za komfort życia, sam pojechał do egzotycznego kraju, do Nikaragui. To państwo, które nawet „Gazeta Wyborcza” nazywa krwawą dyktaturą.

Biedroń w jednym ze swoich wystąpień upominał dziennikarza Onetu Jarosława Kuźniara, żeby wyszedł ze swojej bańki, bo „większość Polek i Polaków nie żyje w takim komforcie”.

REKLAMA

Sam Biedroń, przywódca nieistniejącej jeszcze partii jak widać, z bańki nie chce wyjść. On właśnie wybrał się w czasie Świat Bożego Narodzenia na urlop do Nikaragui.

To państwo, o którym nawet bardzo lewicowa „Gazeta Wyborcza” pisze, że w nim „sieje się terror”, i działają „siepacze reżimu” prezydenta Daniela Ortegi, marksistowskiego przywódcy.

Nasuwa się od razu porównanie z Ryszardem Petru. Ówczesny szef Nowoczesnej w okresie bożonarodzeniowym, kiedy w Sejmie trwała okupacja sali posiedzeń, wybrał się na wypad ze swoją przyjaciółka Joanna Schmidt (tez wówczas posłanka Nowoczesnej) na Maderę. Został za to solidnie skrytykowany, a po powrocie jego partia zaczęła systematycznie dołować w sondażach, co skończyło się zupełnym politycznym bankructwem pana Rysia.

Czy wyprawa Biedronia do Nikaragui, będzie jego „Maderą”? Biedroń w lutym zamierza powołać nową partię, ale już teraz strzelił sobie w kolano.

Źródło: w.Polityce.pl

REKLAMA