Lewacy tak się przyzwyczajają do władzy, że nie potrafią już przegrywać. Tym razem protestują w Hiszpanii

folklor andaluzji
Folklor Andaluzji. PAP
REKLAMA

Lewica wychodzi coraz częściej na ulice, bo nie chce się pogodzić z wynikami demokratycznych wyborów. Tak było w USA po wygranej Trumpa, tak działo się w Brazylii, Włoszech, a podobne symptomy obserwujemy i w Polsce. Tym razem „obrońcy demokracji” dali o sobie znać w hiszpańskie Andaluzji.

Kilka tysięcy osób, głównie z organizacji feministycznych i środowisk mniejszości seksualnych protestowało w kilku hiszpańskich miastach przeciw nowemu rządowi Andaluzji. Władzę przejęła tam koalicja centroprawicowej Partii Ludowej, Ciudadanos i prawicowej partii Vox.
Największy wiec odbył się pod siedzibą parlamentu Andaluzji w Sewilli. Według policji wzięło w nim udział ok. 2 tys. manifestantów. Uczestnikami protestu były w większości feministki i aktywiści ruchu LGTB. Wyzywali członków koalicji od „faszystów” i skandowali o „nienaruszalności swoich praw”. Protest współorganizowała ustępująca premier Andaluzji Susana Diaz z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE).

REKLAMA

Przemawiający w regionalnym parlamencie w Sewilli nowy szef regionalnego rządu Juan Manuel Moreno zapowiedział pojednawczo, że jego gabinet będzie poszukiwał “dialogu ze wszystkimi ugrupowaniami bez kordonów sanitarnych”. Co było odniesieniem się do stworzenia takiego kordonu wokół parlamentu przez manifestantów.

Moreno zostanie zaprzysiężony na siódmego w historii premiera Andaluzji. Umowę dotyczącą poparcia rządu Moreno przez Vox sfinalizowano, dzięki zgodzie Ludowców na utworzenie ministerstwa ds. rodziny, dotacji dla rodzin, a także zaostrzenia przepisów imigracyjnych. Wszystkie te postulaty nie spodobały się LGTB (polityka prorodzinna) i lewicy. Partia Vox otrzymała też obietnice wydalenia z Hiszpanii ponad 50 tys. nielegalnych imigrantów, a także ograniczenia dotacji dla organizacji feministycznych i grup popierających ideologię gender.

Źródło: PAP

REKLAMA