Wstrząsająca relacja. Pacjent czekał 9 godzin na pomoc. Nie doczekał się. Zmarł. Konał na oczach swojej rodzinny

Zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. PAP
REKLAMA

To co się wyprawia w polskich szpitalach to skandal i hańba! Niestety tak jest zawsze, kiedy państwo zajmuje się tym czym nie powinno, w tym wypadku leczeniem. Kobieta na Facebooku przedstawia szokującą relację z izby przyjęć w szpitalu w Sosnowcu. Jej szwagier przyjechał z opuchniętą nogą do Szpitala Miejskiego w Sosnowcu. Mężczyzna miał w trybie pilnym otrzymać opiekę medyczną. Niestety się nie doczekał. Zmarł.

„Krzysztof został odwieziony na izbę przyjęć przez mojego męża w poniedziałek rano. Z opuchniętą i siną nogą od kolana w dół wszedł na izbę o własnych siłach około 10.30. Został tam skierowany w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego. Na skierowaniu było napisane, że problemem puchnięcia są naczynia. Wszystko wskazywało na zator, stan zagrażający życiu” – relacjonuje pani Anna na swoim Facebooku.

REKLAMA

„Mimo to dostał kolor zielony z oczekiwaniem powyżej 4 godzin. Z nogi cały czas sączył się płyn z krwią. To co widać na zdjęciu powstało w ciągu zaledwie 15 minut. Takich śladów płynu pozostawił po sobie mnóstwo na całej izbie, w windzie, toalecie… Nikogo to nie zainteresowało.”

Jak czytamy w tym poście przez 9 godzin lekarzy niemal w ogóle nie interesował stan pacjenta. O godzinie 12 mąż pani Anny zawiózł Krzysztofa na badania drożności żył. Potem znów musieli czekać.

„W tym czasie Krzysztof tracił głos, bełkotał, kiedy podniósł się z wózka, natychmiast tracił równowagę, był roztrzęsiony. Rano rozmawiał i zachowywał się normalnie. Kiedy mąż mówił o tych objawach napotkanym na izbie lekarzom został zignorowany. Nawet nie zmierzono poziomu glukozy zwykłym glukometrem” – pisze szwagierka Krzysztofa.

Lekarze jakby celowo omijali 39-latka szerokim łukiem na Izbie Przyjęć. Żaden z nich miał się nie interesować losem pacjenta.

„Lekarze przechodzili często. Pomimo próśb, żaden z nich nie zajął się profesjonalnie męczącym się szwagrem. Tylko zdawkowe pytania. Boli? Jak się pan czuje? Jedyną osobą która zajmowała się Krzysztofem była pani sprzątająca która co 15 minut wymieniała ręczniki spod nogi. Jak powiedziała następnego dnia jedna z pielęgniarek, jak pracuje już ponad 20 lat, takiej nogi jeszcze nie widziała” – dodaje kobieta.

„O 19.20 do szwagra została skierowana pani psychiatra bądź psycholog (sic!) stwierdziła, że potrzebna jest natychmiastowa pomoc lekarska. W tym czasie Krzysiu zwymiotował i stracił przytomność. Był kilkakrotnie reanimowany. Po 21 została wezwana karetka, by przewieźć go do Chorzowa. Nie zdążył tam pojechać. Zmarł na izbie przyjęć około 22.00.”

Anna Siwecka wprost bez ogródek za śmierć szwagra obwinia personel szpitala.

„Jednego jesteśmy pewni, Krzysztof zmarł przez niechlujstwo i straszne zaniedbania personelu tego szpitala. Nie znamy w tej chwili bezpośredniej przyczyny śmierci, mimo wszystko, jaka by nie była, nie otrzymał na czas pomocy. Czekał na nią bardzo długo. Za długo” – kończy kobieta.

Źródło: Facebook: Anna Siwecka

REKLAMA