Wielki Brat patrzy i ma coraz więcej oczu. Szokujący rozrost monitoringu w miastach

Monitoring - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Monitoring - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Monitoring uliczny stał się codziennością europejskich miast. Kamer przybywa z roku na rok. W Europie przodują Brytyjczycy (nawet 4 mln kamer). W małej Holandii jest ich milion na 17 milionów mieszkańców.

I pomyśleć, że jeszcze w 1999 r. np. w całej Francji było zaledwie 60 gmin, w których działał jakiś monitoring. Dzisiaj jest to 6 tys. gmin i 902 tys. kamer w całym kraju.

REKLAMA

O ile już mało kto pyta o prawo do prywatności, to trwają jednak ciągle dyskusje nad skutecznością takiej ochrony. Z pewnością monitoring daje poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom, ma też zdolność odstraszania. Naprawdę jest jednak „skuteczny” dopiero po zdarzeniu, kiedy nagrania pomagają w dochodzeniach i służą później jako dowody na sali sądowej.

Niektórzy specjaliści oceniają jednak, że zawodowi przestępcy nauczyli się już pracować z kamerami. Atakują tam, gdzie ich nie ma lub potrafią się nieźle maskować. Przypominają np. atak terrorystyczny w Nicei, z lipca 2016 r., gdzie pomimo 2200 kamer w mieście, monitoring okazał się bezproduktywny.

Nicea to zresztą jedno z najlepiej monitorowanych miast francuskich. Kolejne miejsca zajmowały Avignon, Orléans i Strasbourg oraz podparyskie Asnières-sur-Seine. Ciekawostką jest, że znacznie więcej kamer działa w miejscowościach rządzonych przez centroprawicę, niż lewicę. Być może nie chodzi tu jednak o ideologię, a o zasobność miejskiej kasy.

REKLAMA