Brawo Węgrzy! Uruchomili własną agencje prasową w Londynie. Chcą przełamać monopol Zachodu na informację o naszym regionie

Agencja prasowa. Zdjęcie ilustracyjne Fot. Pixabay
REKLAMA

Grupa węgierskich biznesmenów uruchomiła w Londynie międzynarodową agencję prasową, która ma się specjalizować w wydarzeniach z Europy Środkowo-Wschodniej – poinformowały we wtorek węgierskie media.

Agencja o nazwie V4NA została zarejestrowana w Londynie przez węgierskiego ambasadora w Wielkiej Brytanii Kristofa Szalayego-Bobrovniczkyego 31 grudnia 2018 r. Na swojej stronie internetowej podała, że pisze „o życiu Europy i świata z perspektywy V4”, czyli państw Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Polska, Słowacja, Węgry).

REKLAMA

W zeszłym miesiącu Arpad Habony, uważany przez węgierskich komentatorów za czołowego autora strategii komunikacyjnej rządzącego na Węgrzech Fideszu, kupił przez swoją firmę doradztwa politycznego Danube Business Consulting 40 proc. akcji V4NA. Następnie spółka New Wave Media Group, należąca do fundacji KESMA kontrolującej większość prorządowych mediów na Węgrzech, odkupiła od ambasadora 57 proc. udziałów.

„Nasza ekipa 50 dziennikarzy i zespoły informacyjne szybkiego reagowania pracują w miejscach, gdzie dzieją się najważniejsze rzeczy w Europie: w Londynie, Brukseli, Paryżu, Berlinie, Pradze, Budapeszcie, Belgradzie, Bratysławie, Warszawie” – napisała agencja na swojej stronie internetowej.

Na teksty agencji powołały się w ostatnich dniach prorządowe portale węgierskie Origo i Pesti Sracok. Jeden artykuł mówi o wpływie amerykańskiego finansisty George’a Sorosa na Europejską Partię Ludową (EPL), czego dowodem ma być współfirmowanie przez EPL konferencji, której jednym z organizatorów była założona przez Sorosa Fundacja Społeczeństwa Otwartego.

Drugi tekst oznajmia, że przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, „którego pociąg do kieliszka jest powszechnie znany”, „znów zwrócił na siebie uwagę tym, że omal nie podpalił pozostałych uczestników” uroczystości upamiętniającej 25. rocznicę ludobójstwa w Rwandzie.
(PAP)

REKLAMA