W ONZ znowu kombinują. Walczą z „przemocą seksualną w konfliktach zbrojnych”, by promować… aborcję

Flaga ONZ/foto: pixabay
Flaga ONZ/foto: pixabay
REKLAMA

W ONZ dyskutowano na temat walki z przemocą seksualną podczas konfliktów zbrojnych. Specjalna przedstawiciel ONZ ds. przemocy seksualnej w konfliktach Pramila Patten wyjaśniła, że tego rodzaju zbrodnie stanowią część strategii wypierania społeczności, wydalania niepożądanych grup lub przejmowania spornych gruntów lub zasobów.

Padały przykłady Birmy, Libii, czy Iraku. Udział w debacie na otwartym posiedzeniu RB wzięli przedstawiciele 90 państw. Laureatka pokojowej nagrody Nobla Nadii Murad oskarżała Państwo Islamskie o przestępstwa seksualne wobec tysięcy jezydzkich kobiet i dziewcząt w Iraku i Syrii. Przypominała, że terroryści uczynili je niewolnicami.

REKLAMA

Głos zabrał także zastępca stałego przedstawiciela RP przy ONZ Paweł Radomski, który wzywał do współpracy w zwalczaniu seksualnej przemocy jako jednego z narzędzi terroru i poniżenia w czasie wojny.

Niemcy przedłożyły projekt rezolucji w sprawie przemocy seksualnej w konfliktach. 13 członków RB opowiedziało się za dokumentem. Rosja i Chiny wstrzymały się od głosu.

Wszystko było pięknie i ładnie, ale obudziły się… Stany Zjednoczone, które początkowo rezolucję popierały. Zauważono bowiem, że dokument, który ma zapewnić gwałconym kobietom pełny zakres opieki medycznej i „praw prokreacyjnych”, promuje po prostu w tym fragmencie dostęp do aborcji.

USA zagroziły wetem, jeśli ten ustęp rezolucji nie zostanie wykreślony. Wywołało to wściekłość m.in. przedstawiciela Francji Francois Delattre.

Szkoda tylko, że Polska, która jest przecież niestałym członkiem RB ONZ, przemycanej promocji aborcji dostrzec w dokumencie nie potrafiła. Chociaż sama rezolucja jest słuszna, to pewne środowiska wykorzystują właśnie takie dokumenty do upychania tam treści, którymi później szantażuje się państwa szanujące jeszcze prawo do życia nienarodzonych.

Administracja Donalda Trumpa tym razem okazała się czujna. Ciekawe, czy teraz i polski przedstawiciel zmieni zdanie?

Źródło: PAP, France Info

REKLAMA