Iwona Hartwich brnie coraz dalej w politykę i gubi się w tym niemiłosiernie. Udawanie, że chodzi wyłącznie o dobro dzieci w tym przypadku jest co najmniej wątpliwe.
W czasie gdy premier przebywał w rejonach ogarniętych lub zagrożonych powodzią, znana „protesterka” wydzierała się pod Kancelarią, aby szef rządu wyszedł do protestujących. Celowo? Po rozmowie Iwony Hartwich z Beatą Lubecką wnioski można wyciągnąć samemu…
„Dlaczego krzyczała Pani do premiera żeby do was wyszedł, skoro wiedziała Pani, ze Premier organizuje pomoc dla powodzian?” – takie pytanie padło z ust dziennikarki na antenie Radia ZET i najwyraźniej sprawiło sporo problemu.
„Solidaryzujemy się z powodzianami, ale Premier wiedział od kilkunastu tygodni, że protest się odbędzie się. Mamy śmigłowce” – odpowiedziała Iwona Hartwich.
-Dlaczego krzyczała Pani do @MorawieckiM żeby do was wyszedł, skoro wiedziała Pani, ze Premier organizuje pomoc dla powodzian?#Hartwich: Solidaryzujemy się z powodzianami, ale Premier wiedział od kilkunastu tygodni, że protest się odbędzie się. Mamy śmigłowce. #CiszaWyborcza pic.twitter.com/r4X9Qhulj6
— WaldemarKowal (@waldemarkowal) May 24, 2019
Odniosła się także do obietnicy, że niepełnosprawni dostaną 500 plus.
„To nie może być dodatek, jak wcześniej wspomniałam, ta kwota 500 zł w całości musi być wpisana, włożona do renty socjalnej i wtedy mamy 935 zł plus dodatkowa kwota 500 zł to nam daje 1435 zł” – mówiła w Radiu ZET.
Pytana o to, dlaczego to takie ważne, żeby pieniądze były dopisane do renty socjalnej, podkreśliła, że „osoba niepełnosprawna nie może być bardziej upokarzana i corocznie składać jakieś dokumenty w MOPS-ie”.
„I raz może ten dodatek będzie, a tak pieniądze przyniesie albo listonosz, albo będą wpłacone na konto” – dodawała.
Źródło: Radio ZET, Waldemar Kowal/Twitter