Nieboszczyk omal nie zabił pracowników krematorium! Niebezpieczne zwłoki trafiły ze szpitala

Pacjent. Źródło: Pixabay
Pacjent. Źródło: Pixabay
REKLAMA

Do krematorium w Arizonie trafiły napromieniowane zwłoki mężczyzny, który zmarł na raka trzustki. Pracownicy nie wiedzący o skażeniu spalili ciało, przez co roznieśli promieniowanie na cały budynek. Sprawa jest podejrzana, a poszlaki prowadzą do okolicznych szpitali.

Przypadek opisuje czasopismo „JAMA” i strona „Focus.pl”. Do zakładu zajmującego się kremacją zwłok trafiło ciało 69 latka, który zmarł na raka trzustki. Szpital, który przysłał denata nie poinformował że uprzednio, przed zgonem, podano mu silnie radioaktywny izotop lutetu 177. Dawka, która znajdowała się w ciele nieboszczyka podczas kremacji, mogła być niebezpieczna dla życia i zdrowia pracowników krematorium.

REKLAMA

„Kremacja pacjenta, który przyjął taki lek może spowodować ryzyko inhalacji nim przez pracowników oraz uwolnienie go do lokalnej społeczności w stopniu większym niż w przypadku kontaktu z żywym pacjentem leczonym w ten sposób.” – napisali w oficjalnym oświadczeniu lekarze z Mayo Clinic.

18,6 miliona napromieniowanych ciał

Co roku w USA wykonuje się 18,6 miliona podobnych zabiegów, związanych z tak zwaną medycyną nuklearną. Przypadek opisywany powyżej ukazuje jak beztrosko szpitale podchodzą do „pozbywania się” z kostnic napromieniowanych zwłok, nie informując nikogo o tym, że wysyłają w świat niebezpieczne radioaktywne skażenie.

Obecnie ponad połowa Amerykanów decyduje się na kremację, a radioaktywne leki nie są wcale rzadkością. Jak widać przekaz informacji pomiędzy krematoriami, a szpitalami solidnie kuleje więc można przewidywać, że w przyszłości podobnych przypadków będzie więcej.

Źródło: Focus.pl

REKLAMA