Rosyjscy lekarze są wściekli. Nikt nie powiedział im, że mają do czynienia z ofiarami ze strefy skażenia radioaktywnego

Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
REKLAMA

Służby medyczne ze szpitala, do którego trafiły ofiary eksplozji na rosyjskim poligonie nie maiły świadomości, że ofiary przebywały w strefie skażenia materiałami radioaktywnymi. Nikt ich nie poinformował.

3 poszkodowanych w eksplozji trafiło do szpitala w Archangielsku około 4:30 popołudniu. Byli nadzy i owinięci w przeźroczyste plastikowe worki.

REKLAMA

Lekarze mieli świadomość, że sytuacja jest poważna ale jedyną informacją jaką otrzymali było, że są to ofiary wybuchu na pobliskim poligonie wojskowym do którego doszło około południa.

Ani dyrekcja szpitala, ani rosyjskie ministerstwo zdrowia, ani przedstawiciele lokalnych władz nie poinformowali personelu medycznego, że pacjenci są ofiarami wypadku z udziałem materiałów radioaktywnych. Nikt nie poinformował ich, że powinni zabezpieczyć się na tę okoliczność. Regionalny Szpital Kliniczny w Archangielsku jest największą tego typu placówką na północy Rosji.

W dniu wypadku, czyli 8 sierpnia, promieniowanie w okolicy Sewierodwińska wzrosło 20 krotnie powyżej normy po wypadku na poligonie, w którym zginęło 5 pracowników Rosatomu.

Sposób w jaki rosyjskie władze informują na temat wypadku przypomina styl znany z czasów sowieckich. Na początku zaprzeczano nawet, że odnotowano podwyższone promieniowanie.

Lekarze ze Szpitala Klinicznego w Archangielsku z którymi rozmawiali dziennikarze „The Moscow Times” są wściekli na to co się wydarzyło. Ci, którzy zdecydowali się na rozmowę nie mieli bezpośredniego kontaktu z poszkodowanymi w eksplozji. Ich 5 kolegów, którzy leczyli ofiary zostało zmuszonych przez FSB do podpisania specjalnych klauzuli zabraniających im ujawniania szczegółów.

Zwracają uwagę, że to szpital publiczny, a nie wojskowy i istniało ryzyko dla personelu oraz pozostałych pacjentów szpitala.

Lekarzom i sanitariuszom, którzy mieli kontakt z ofiarami zaproponowano przewiezienie do Moskwy w celu przeprowadzenia specjalistycznych testów.

Na ciele jednego z lekarzy wykryto radioaktywny Cez 137. Nie został poinformowany na temat jego stężenia.

Gdyby personel medyczny wiedział o możliwości skażenia mógł podjąć stosowne działania aby zabezpeiczyć się przed ryzykiem kontaktu z substancjami radioaktywnymi. Cytowany przez gazetę ekspert twierdzi, że w przypadku radioaktywnego Cezu wystarczyło dokładnie umyć pacjentów. Tyle, że najpierw lekarze musieliby mieć świadomość zagrożenia.

Źródło: The Moscow Times

REKLAMA