Groteski z „kozami Trzaskowskiego” ciąg dalszy! Zwierzęta jeździły tramwajem. Szokująca relacja właściciela padłych zwierząt [VIDEO]

Rustam K. wraz ze swoimi kozami / Fot. Twitter
Rustam K. wraz ze swoimi kozami / Fot. Twitter
REKLAMA

Ciąg dalszy serialu z ekologicznym projektem Rafała Trzaskowskiego, który skończył się tragicznie, bo zdechły kozy. Jak twierdzi w „TVP Info” Rustam K., pasterz oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami, wszystkiemu winny jest bezdomny opiekun zwierząt, który… między innymi przewoził je w tramwaju.

Nie czuję się w niczym winny. Ten człowiek (bezdomny – red.) zobowiązał się opiekować zwierzętami. Źle się opiekował, doprowadził do tej sytuacji, nic nas nie poinformował. On dostanie zarzut za to, że zostawiał kozy bez opieki, wyłączał pastuch elektryczny i szedł sobie w cholerę – relacjonował pasterz z Dagestanu.

REKLAMA

Jak można wywnioskować ze słów Rustama K., współpraca z bezdomnym trwała jeszcze zanim postanowiono wypasać kozy na wiślańskiej wyspie w Warszawie. – Wydawało nam się po trzech latach, jak on już nie pił, że jest na tyle poważny, że jak coś powie, to będzie wykonywał. Stało się to, co się stało – mówił.

Pasterz zdradził również, że kozy były przewożone w… warszawskich tramwajach.

W sprawie jest kilka bulwersujących wątków. Zgodnie z założeniem ekologów, kozy miały zjadać rośliny, by w ten sposób ułatwić nadrzecznym ptakom budowanie gniazd.

Rustamowi K. za projekt zapłacono 96 tys. złotych. Ten „na czarno” zatrudnił bezdomnego do opieki nad zwierzętami, a część z nich zdechła. Miał zeznać, że za opiekę dostawał „50 zł miesięcznie oraz parówki”.

Na wiślanej wyspie znaleziono 12 martwych kóz. Łącznie ze stada liczącego 60 kóz, 30 zostało żywych. Kilkunastu zwierząt brakuje. Są podejrzenia, że zostały zakopane lub wrzucone do Wisły. Tak twierdzi organizacja Animal Rescue Polska, która powołuje się na zeznania bezdomnego odpowiedzialnego za pilnowanie zwierząt.

U kolejnych 18 kóz stwierdzono stan zagrożenia zdrowia. – Kozy są chore, wychudzone, a ich stan wskazuje na długotrwałe nieleczenie – powiedziała jedna z przedstawicielek organizacji.

REKLAMA