Koniec z bieda-ogłoszeniami o młodych, dynamicznych zespołach? Wraca pomysł przymusowego podawania wynagrodzenia w ofertach pracy

Jak i gdzie będziemy pracowali po zakończeniu
Jak i gdzie będziemy pracowali po zakończeniu "walki z epidemią"? Fot.: pixabay
REKLAMA

Do parlamentu wraca pomysł przymusowego podawania wynagrodzenia w ofertach pracy. Pomysł był już dyskutowany w poprzedniej kadencji Sejmu.

Chęć przymusowego podawania wynagrodzenia w ofertach pracy ma być odpowiedzią na mnóstwo bieda-ogłoszeń. Jedynie 18 proc. firm w Polsce zamieszcza informację o zakresie wynagrodzenia na danym stanowisku. Wynika tak z badania Hays Poland „(Nie)jawne oferowane wynagrodzenie. Przyszłość rynku pracy”. Z kolei 76 proc. kandydatów do pracy uważa, że pracodawca powinien mieć obowiązek podawania tej informacji.

Według nowej propozycji, pracodawca musiałby przymusowo podać wynagrodzenie brutto w ogłoszeniu. Za brak takowego groziłaby kara grzywny. W sytuacji, gdy kwota w ogłoszeniu byłaby zawyżona, również nakładana byłaby kara finansowa. Pracodawca będzie mógł też podać widełki wynagrodzenia. Pracownik będzie mógł wówczas negocjować konkretną stawkę.

REKLAMA

Jeśli politycy przyjmą propozcyję, wejdą w życie jeszcze w tym roku. Według wstępnego planu, mówi się o lipcu.

Faktem jest, że podawanie widełek w ogłoszeniach pozwala zaoszczędzić wiele czasu jak i niezręczności zarówno pracownikowi jak i pracodawcy. – Informowanie o wynagrodzeniu – najlepiej w formie szerokich widełek płacowych w ogłoszeniach rekrutacyjnych – to dobry kierunek, który przekłada się na skrócenie procesu rekrutacji, większą efektywność i mniej niezręczności.

Obecnie wiele ofert jest odrzucanych ze względu na zbyt duże różnice między oczekiwaniami finansowymi kandydatów, a możliwościami firmy, co wiąże się ze stratą czasu obu stron oraz wysokim kosztem nieskutecznej rekrutacji, którą w przypadku niepowodzenia trzeba rozpocząć od początku. Poruszając się w ramach widełek unikamy takiej sytuacji, a wynagrodzenie pozostaje nadal negocjowanym elementem umowy między pracodawcą a konkretnym pracownikiem – powiedziała Daria Stefańska, Branch Manager oddziału Hays Poland w Gdańsku.

Jednak należy pamiętać, że każdy ma wolną wolę. Skoro pracodawcy nie podają wynagrodzenia w ogłoszeniach, a ludzie mimo tego przychodzą na spotkania, to znaczy, że jednak taki system jest opłacalny – dla obu stron. Zaś pracownik szanujący się nie przychodzi na spotkanie, na które ma za mało informacji.

Źródła: strefabiznesu.pl/nczas.com

REKLAMA