CBA tłumaczy się z afery. Chodzi o grube miliony złotych

Logo CBA/Fot. Marcin Bielecki/PAP
Logo CBA/Fot. Marcin Bielecki/PAP
REKLAMA

Ostatnio wyszła na jaw afera w CBA. Jedna z pracownic Biura miała wyprowadzić z niego miliony złotych. Instytucja zaprzecza jednak medialnym doniesieniom. Nie chce też komentować zmian personalnych, które Onet wiąże ze sprawą owej pracownicy.

Onet dotarł do informacji, z których wynika, że pracownica pionu finansowego CBA miała na przestrzeni kilku lat pozbawić Biuro ogromnych sum pieniędzy. – Kobieta, mając pełną wiedzę o pieniądzach przepływających przez tę instytucję, sukcesywnie wyprowadzała je z funduszu operacyjnego Biura. W sumie mogło to być nawet blisko pięć mln zł – twierdził cytowany przez Onet informator powiązany ze służbami.

Później okazało się, że mowa nie o 5, ale aż o 10 mln złotych. Zdaniem agentów, kobieta mogła wyprowadzić tak gigantyczną sumę „na raty” w torbach.

REKLAMA

To samo źródło utrzymuje również, że po tym jak afera wyszła na jaw, „posypały się głowy”. Redaktorzy Onetu powiązali więc te wydarzenia z odwołaniem szefa pionu finansów oraz pionu bezpieczeństwa wewnętrznego CBA. Obaj są bliskimi współpracownikami Ernesta Bejdy, szefa Biura. Ten ostatni chciał się podać do dymisji. Aferę wykryto bowiem na miesiąc przed końcem jego kadencji. Ostatecznie jego dymisja nie została przyjęta.

Teraz do medialnych doniesień odniosło się Centralne Biuro Antykorupcyjne. „W nawiązaniu do doniesień medialnych Centralne Biuro Antykorupcyjne oświadcza, że: nie informuje o decyzjach kadrowych, podejmowanych wobec funkcjonariuszy i pracowników Biura. Nie jest prawdą, jakoby Centralne Biuro Antykorupcyjne utraciło jakiekolwiek środki finansowe” – czytamy w wydanym komunikacie CBA.

Źródła: Onet.pl/Puls Biznesu/Centralne Biuro Antykorupcyjne

REKLAMA