Imigranci szturmują Grecję. „Marsz ku Europie. Erdogan ich wspiera i wzmacnia kryminalistami” [VIDEO]

Paweł Rakowski. Foto: YouTube/NCzasTV
Paweł Rakowski. Foto: YouTube/NCzasTV
REKLAMA

Paweł Rakowski w NCzasTV skomentował obecny szturm nachodźców na Europę. Zwrócił uwagę, imigranci mają wsparcie prezydenta Turcji Receipa Erdogana. „Wzmacnia” także ich szeregi wypuszczając kryminalistów z więzień, których przewozi się na granicę specjalnymi autokarami.

Imigranci na granicy rozgrzewają i tak napięte relacje między obu państwami. Paweł Rakowski przypomina, że relacje między Grecją a Turcją są „bardzo napięte”. I choć oba państwa są w NATO, to „Grecja zbroi się po to, by pokazać muskuły Turcji”.

Granicę jest z jednej strony chronią zasieki. Mamy od 15 do 30 tys. tzw. Syryjczyków. Ale w tym przypadku media się nie oszukują. Nie nazywają tej gromady, że to wszyscy to Syryjczycy. Widzimy ludzi z Afganistanu i Pakistanu, Jemenu, Iraku – wymienia Paweł Rakowski.

REKLAMA

I kryminaliści tureccy. Słyszy się o tym, że więzienia tureckie są opuszczane i autobusami się dowozi tych ludzi do przyczółków granicznych – podkreślił.

Na granicy zaś za bandami imigrantów znajduje się armia turecka, która ma rozkaz „ani kroku w tył”. I tak naprawdę niewiele obecnie można zrobić.

Chwilowo można pochwalić stanowisko Europy. Przy poprzednim kryzysie przy imigrantach 1.0 było stanowisko „willkommen, chodźcie tutaj”. Teraz jednak słyszymy, że KE chce dać 170 mln euro na tych uchodźców, ale na miejscu – powiedział dziennikarz studia Bejrut.

Zwrócił uwagę także na samych Syryjczyków, którzy uciekli z kraju. Jak podkreśla, w Libanie są to dobrzy pracownicy, którzy w dodatku chcą pracować. W Libanie bowiem nie istnieje praktycznie żadna pomoc socjalna. Natomiast ich podejście zmienia się po pobycie w Turcji.

Ktoś im coś powiedział i oni przestają mieć taki mocno pozytywny stosunek do rzeczywistości. Tzn. że szybko weszliby w rynek pracy. Przy „uchodźcach” 1.0 doszło do takiej ciekawej sytuacji, w której Europejczycy zetknęli się z innością. Oni sobie wyobrażali, że przyjmą tych ludzi, oni będą wyrażali wdzięczność i wejdą na rynek pracy […]. A okazało się, że tak nie jest – podkreślił.

REKLAMA