Zapomnijcie o wolnym rynku! Rząd będzie regulował ceny

Mateusz Morawiecki. Foto: PAP
Mateusz Morawiecki. Foto: PAP
REKLAMA

Regulowanie cen wchodzi w nawyk rządzącym, co argumentowane jest pandemią koronawirusa. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie wyłapywał „nieuzasadnione” wzrosty cen.

W tym celu UOKiK będzie przeprowadzał liczne kontrole i monitoring. Jeśli uzna, że coś jest za drogie, to będą kary. Działania te będą podejmowane w ramach ustawy antylichwiarskiej.

Morawiecki zaznaczył, że zadaniem państwa będzie „walka z cenami, które czasami są kilkakrotnie wyższe niż jeszcze parę tygodni temu, niż jeszcze kilka dni temu”.

REKLAMA

To jest żerowanie na obecnej sytuacji pandemii. Żeby temu zapobiegać, chcemy doprowadzić do sytuacji, że UOKiK i inne urzędy regulujące ceny, będą czuwały we właściwy sposób nad rynkiem od strony cen proponowanych przez przedsiębiorców – podkreślił.

Rząd będzie zatem bohatersko walczył z cenami w dobie koronawirusa. Jak informował prezes UOKiK Tomasz Chróstny, powstanie specjalny zespół, który przyjrzy się wzrostom cen żywności i produktów higienicznych.

Co więcej, Chróstny nie wykluczył specustawy w tej sprawie, a co za tym idzie zmian prawnych, które dadzą możliwość „egzekwowania i penalizowania sytuacji wykorzystywania strachu przed chorobą do zawyżania cen produktów”. Pojawią się dodatkowe mechanizmy sankcyjne dla przedsiębiorców.

Orlen specustawy nie potrzebował

Ci mają sprzedawać więc po tyle, po ile państwo uzna za stosowne. Co ciekawe, żadna podobna ustawa nie była konieczna w przypadku państwowego giganta Orlenu, który naprędce wyprodukował płyn dezynfekujący. Początkowo sprzedawał go po 95 zł za 5 litrów. Po kilku dniach i zmasowanej fali krytyki cena spadła niemal o połowę, bo do 49 zł. Wystarczyła presja społeczna, a nie specustawa, kontrole, zespoły i monitoringi.

Podobnie jest w przypadku choćby mięsa. Oczywiście, zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą sytuację wykorzystać i podniosą ceny, ale niekoniecznie znajdą się tacy, którzy zechcą tyle zapłacić. Taka sytuacja miała miejsce na Kaszubach.

Jeden z producentów podniósł ceny drobiu o 100 proc. Chętnych na droższe mięso jednak brakowało. Jeśli producent nie obniży ceny, to zostanie z towarem jak Himilsbach z angielskim i po prostu straci krocie.

Podobne sytuacje można nagłaśniać, upubliczniać, piętnować, a kupić gdzieś indziej taniej. Ustalanie odgórnych cen i karanie za ich przekraczanie to kolejny krok ku ograniczeniu wolności.

Źródło: PAP || NCzas.com

REKLAMA