Latanie w czasach zarazy. Z 40 chętnych do celu dotarło 7

Samolot węgierskich linii lotniczych Wizz Air.
Samolot węgierskich linii lotniczych Wizz Air. (Fot. Pixabay)
REKLAMA

W czasach pandemii koronawirusa niezwykłym wyzwaniem logistycznym jest przedostanie się z jednego kraju do drugiego. Węgierski magazyn „Forbes” opisuje przypadek lotu linii Wizz Air. Początkowo chętnych na rejs było 40 osób, do samolotu wsiadło 9, a do celu dotarło 7.

Zamknięte granice, zawieszenie lotów międzynarodowych czy nawet krajowych. Kraje w różny sposób próbują przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się koronawirusa SARS-CoV-2. Sytuacja jest dynamiczna, decyzje zapadają znienacka, co powoduje często chaos i zaskoczenie u pasażerów.

Węgry zamknęły granicę dla obcokrajowców (z pewnymi wyjątkami), ale największe lotnisko w kraju, Budapeszcie, wciąż działa. Przylatywać mogą rejsowymi samolotami obywatele tego kraju.

REKLAMA

Połączenia wykonuje więc m.in. linia Wizz Air. Na jeden z lotów z bułgarskiej Sofii do Budapesztu bilety kupiło 40 osób. Zdecydowana większość w ostatniej chwili jednak zrezygnowała z rejsu. Na pokładzie samolotu znalazło się jedynie dziewięć osób. Do celu dotarło jednak siedem.

Dwie osoby nie posiadały dokumentów zezwalających wg nowych wytycznych wejść na terytorium Węgier. Trafili więc do strefy tranzytowej, czyli de facto znaleźli się w zawieszeniu. Jedyne co mogą zrobić, to czekać. Albo na zmianę przepisów, na co w najbliższych dniach czy nawet tygodniach się nie zanosi, albo na lot powrotny.

Szwed utknął w Warszawie

Podobny przypadek miał miejsce na warszawskim lotnisku Chopina. 28-letni obywatel Szwecji leciał na Cypr z międzylądowaniem w Warszawie. Gdy wylatywał ze swojego kraju, granice były jeszcze otwarte. Gdy dolatywał na miejsce, granice zostały zamknięte.

Szwed posiadał niezbędne dokumenty zaświadczające o podjęciu pracy na Cyprze, więc odprawę w Warszawie przeszedł bez problemu. Dolatując na Cypr okazało się jednak, że państwo to zamknęło granice.

28-latek musiał wracać, ponownie z międzylądowaniem w Warszawie. Miał jednak ogromnego pecha. Gdy wylądował na lotnisku Chopina, także Polska zamknęła granicę i zawiesiła loty międzynarodowe.

Szwed utknął więc w strefie tranzytowej w Warszawie. Opuścić lotniska nie może, wrócić do kraju też nie, bo choć Szwecja granic nie zamknęła, to z Warszawy nie latają żadne linie. Impas trwa już kilka dni, a problem ma zostać rozwiązany na szczeblu ministerialnym.

Większość linii lotniczych zbankrutuje. Przygnębiający raport

REKLAMA