Aborcjoniści się wściekli o ograniczenie dostępu do ich śmiercionośnych klinik

Samochód z plakatami antyaborcyjnymi/fot. stopaborcji.pl
Samochód z plakatami antyaborcyjnymi/fot. stopaborcji.pl
REKLAMA

Przepisy sanitarne dotyczące działalności placówek w USA dotknęły także klinik aborcyjnych. W Teksasie 24 klinikom, które dokonują zabijania nienarodzonych dzieci, nakazano wstrzymać te „zabiegi”, poza przypadkami „nagłymi” lub zagrożenia życia matki.

Za łamanie przepisów grozi kara do 180 dni więzienia lub grzywna do wysokości 1000 USD. Podobne przepisy wprowadził stan Ohio. Wściekło to lokalne feministki. „Działam w interesie Teksańczyków” – odpowiedział gubernator Teksasu Republikanin Greg Abbott. „Chcemy mieć pewność, że dysponujemy niezbędnymi łóżkami i personelem, aby odpowiedzieć na Covid-19” – dodał.

„Musimy zmierzyć się z wyzwaniem związanym z koronawirusem, ale usługa, którą świadczymy kobietom, jest niezbędna” – mówił z kolei Ken Lambrecht, dyrektor znanej aborcyjnej organizacji Planowania Rodziny w Teksasie. Tymczasem ani to „usługa”, ani „niezbędne prawo”.

REKLAMA

W dodatku przyzwyczajeni do bezkarności aborcjoniści postanowili się postawić władzy. Trzy kliniki w Ohio odmówiły przestrzegania nowych przepisów. Twierdzą, że to „niezbędne i pilne procedury medyczne”.

W niektórych krajach wykorzystuje się nawet koronawirusa do wprowadzania aborcyjnych ułatwień. W USA takie postulaty zgłaszali Demokraci Nancy Pelosi i Chuck Schumer. Tak jest w Argentynie, we Francji (ułatwienie procedur), a podobne zakusy pojawiły się i Wielkiej Brytanii.

Źródło: France Info

REKLAMA