To nie koronawirus jest najbardziej śmiercionośny. Dziesiątki milionów ludzi umierają z innego powodu

ofiary/Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
Koronawirus i Śmierć. Obrazek ilustracyjny. Źródło: Pixabay
REKLAMA

Świat ogarnęła panika w związku z pandemią koronawirusa. Mimo że sytuacja w niektórych krajach staje się bardzo ciężka, a szpitale są przepełnione, to nie wirus z Wuhan jest najbardziej śmiercionośnym zjawiskiem. Tylko w tym roku w wyniku aborcji zginęło przeszło 10 mln ludzi.

Do tej pory odnotowano ponad 1 mln 200 tys. przypadków zakażenia koronawirusem. W wyniku pandemii wirusa z Wuhan zmarło niemal 65 tys. osób. Pierwsze zachorowania miały pojawić się w Chinach już w listopadzie 2019 roku. Nawet jeśli przyjąć, że statystyki są zaniżone, to liczby, które pojawiają się w kontekście koronawirusa są nieporównywalnie mniejsze niż statystyki aborcyjne. One zresztą również są niepełne.

Według niezależnej witryny Worldometers, w 2019 roku najczęstszą przyczyną śmierci była aborcja. W wyniku tego procederu życie straciło 42 mln 300 tys. nienarodzonych dzieci. To więcej niż populacja Polski.

REKLAMA

Tylko w tym roku, w ciągu zaledwie trzech miesięcy, dokonano prawie 11 mln aborcji. Dla porównania na raka zmarło przeszło 2 mln ludzi. Zgonów spowodowanych paleniem papierosów w 2020 roku jest ponad 1 mln 200 tys.

Jak podkreślał niemiecki lekarz Wolfgang Wodarg, świat przechodzi obecnie pandemię nie koronawirusa – a histerii i testów, których do tej pory nie stosowano na tak masową skalę.

Grono niemieckich naukowców podkreśla, że wykonywanie testów wcale nie przynosi informacji o osobach chorych, a jedynie o nosicielach wirusa. Jak wskazują, należy odróżnić zarażonych – czyli nosicieli – od pacjentów wykazujących objawy kliniczne. Istotne jest zatem, by ustalić, jaki procent nosicieli może zachorować.

Zdaniem przedstawicieli tego stanowiska, przyczyną dramatycznej sytuacji Włoch czy Hiszpanii jest panika, która uderzyła w system opieki medycznej. Wszystko dlatego, że każdy z zarażonych albo idzie do lekarza albo jest zmuszony, by pójść do szpitala. Lekarze boją się wypuszczać takich ludzi do domów, co powoduje przepełnienie szpitali.

Źródła: worldmeter.com/pharmatimes.com/wodarg.com/nczas.com

REKLAMA