Wbrew zapewnieniom ministra Sasina, karty do głosowania drukują Niemcy

Jacek Sasin/Niemcy/koronawirus/Obrazek ilustracyjny/Fot. PAP/Pixabay
Jacek Sasin/Niemcy/koronawirus/Obrazek ilustracyjny/Fot. PAP/Pixabay
REKLAMA

Jak informuje Onet, de facto nielegalny druk kart do głosowania, został zlecony prywatnej firmie z niemieckim kapitałem. Wydrukowanie około 30 mln kart wyborczych jest jednym z kluczowych elementów przegotowań PiS-u do wyborów korespondencyjnych. Władza podejmuje takie działania, mimo że wciąż nie ma do tego żadnej podstawy prawnej.

Niedawno na antenie TVN minister aktywów państwowych Jacek Sasin wygadał się, że karty wyborcze poszły już do druku. Twierdził jednak, że robi to Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych (PWPW). Teraz Onet informuje, że druk kart do głosowania zlecono drukarni kontrolowanej przez niemiecki kapitał.

Jak podaje portal, zamówienie trafiło nie do PWPW, lecz do prywatnej spółki Samindruk z Brodnicy. „Tę informację potwierdziliśmy w czterech niezależnych źródłach. Samindruk jest zaś kontrolowany przez berlińską firmę Gather Druck und Vertrieb GmbH” – czytamy na łamach Onetu.

REKLAMA

Według portalu PWPW nie ma ani odpowiedniego doświadczenia, ani nie dysponuje odpowiednim sprzętem, aby wydrukować 30 mln kart wyborczych, tyle samo oświadczeń o osobistym głosowaniu oraz 90 mln kopert potrzebnych do wysyłki i odbioru pakietów wyborczych.

To kwestia sprzętu i technologii. Nasze maszyny po prostu wykonują innego rodzaju druki. W dodatku kłopotem był czas. Dlatego zlecenie trafiło do Samindruk – miał powiedzieć cytowany przez Onet informator z PWPW.

Jednocześnie miał również zapewnić, że firma z Brodnicy posiada niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa. Mają one stanowić gwarancję, że podczas operacji nie dojdzie do nieprawidłowości. – Udział PWPW w przygotowaniu kart polega na naniesieniu zabezpieczeń – podkreślił informator portalu.

Onet relacjonuje, że wysłane do PWPW i nadzorującego ją MSWiA pytania, pozostały bez odpowiedzi. Nie wiadomo więc, ile dokładnie kosztował kontrakt z firmą drukarską. Nie znany jest także tryb, w jakim Samindruk otrzymał zlecenie.

Sama firma także nie chciała odnieść się do sprawy. „Zgodnie z prowadzoną polityką naszej firmy, Samindruk spółka z o.o. nie udziela żadnych informacji dotyczących prowadzonej działalności” – czytamy w oświadczeniu przytoczonym przez portal.

Samindruk już wcześniej miał dostawać zlecenia od podmiotów publicznych, a pracownicy mieli podpisywać klauzule o zachowaniu tajemnicy.

Rządy bezprawia

Działania PiS-u związane z wyborami korespondencyjnymi budzą wiele wątpliwości natury prawnej. Nie inaczej jest także z drukowaniem kart wyborczych. Zdaniem prezesa Niskich Składek, Dariusza Szczotkowskiego, stworzone przez PiS buble prawne sprawiły, że obecnie nikt nie może legalnie wydrukować kart do głosowania.

Prezydent podpisał bowiem 17 kwietnia tzw. tarczę antykryzysową. Są w niej również fragmenty dotyczące wyborów. Art. 102 mówi o tym, że w czasie stanu epidemii nie obowiązuje Kodeks wyborczy w różnych zakresach. Jak przypomina Szczotkowski, „jednym z nich jest określenie przez PKW wzoru karty do głosowania i zarządzania nimi”. Jednak po PKW nikt ich nie przejął.

Źródła: Onet/nczas.com

REKLAMA