Odmrażanie gospodarki po czesku. Możemy popatrzeć z zazdrością

Praga - Czechy Foto: Pixabay
Praga - Czechy Foto: Pixabay
REKLAMA

W Czechach kolejne obostrzenia związane z koronawirusem odchodzą w zapomnienie. Polski rząd wprowadził na razie jedynie symboliczne poluzowanie restrykcji.

Czesi już w trakcie świąt Wielkanocnych znieśli pierwsze obostrzenia. Teraz cofane są kolejne zakazy i nakazy.

Rząd czeski zniósł zakaz podróżowania w celach innych niż zarobkowe. Otwarte zostają także granice. Z zastrzeżeniem, że po powrocie każdy musi poddać się testowi na obecność Covid-19 albo poddać się 14-dniowej kwarantannie.

REKLAMA

Od najbliższego poniedziałku, 27 kwietnia, otwarte zostają uczelnie (na konsultacje i egzaminy), biblioteki, nieczynne dotychczas sklepy czy siłownie. Będzie można legalnie uprawiać sport – na obiektach do tego przystosowanych, a nie w parku.

Obywatele będą mogli się spotykać w większych grupach. Dotychczas gromadzić się można było maksymalnie we dwie osoby. Teraz – do 10.

Już 11 maja mają zostać otwarte centra handlowe oraz salony kosmetyczne, fryzjerskie itd. Z kolei – wstępnie – 25 maja do „życia” wrócą niemal wszystkie dziedziny gospodarki – hotele, teatry, kina itd.

Czesi rozważają nawet przyspieszenie tego terminu. Restrykcje, które już poluzowali albo poluzują od jutra, pierwotnie miały przestać obowiązywać pod koniec pierwszej połowy maja. Dlatego niewykluczone, że i kolejne restrykcje będą poluzowane wcześniej.

Model polski

Polska jak na razie wprowadziła tylko pierwszy etap odmrażania gospodarki. Etap bardzo symboliczny, bo otwarto lasy i parki, łaskawie pozwolono np. jeździć na rowerze w celach rekreacyjnych, ale nijak ma się to do koniecznych działań ekonomicznych. W planach są kolejne etapy, ale wciąż nie wiadomo kiedy.

Tymczasem każdy dzień zwłoki kosztuje polską gospodarkę miliardy. „Zamknięcie” kraju miało sens, by wygasić ogniska zapalne i przygotować szczegółowe plany na dalsze miesiące. Tymczasem tych szczegółów wciąż nie widać.

Rządzący powtarzają natomiast, że szczyt epidemii dopiero przed nami. Kiedy? Te wersje się zmieniają. Miał być przed Wielkanocą, potem po, w maju, czerwcu, lipcu, a ostatnio władza przebąkuje, że być może jesienią.

Polacy są coraz bardziej sfrustrowani, bo nie wiedzą, na czym stoją i co przyniesie jutro. Protestują przedsiębiorcy, protestują transgranicznicy, a zaraz mogą dojść kolejne grupy zawodowe, które z dnia na dzień pozbawiono możliwości zarobku.

REKLAMA