„Zniszczyliśmy już SETKI TYSIĘCY ŻYĆ! A zapowiadają nam, że będzie to trwać jeszcze dłużej. Nie wiedzą ile dłużej”

Stop COVID-19. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Stop COVID-19. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
REKLAMA

Rządowa walka z epidemią trwa, a efektów nie widać. Na Zachodzie szczyt zachorowań już mija, ale u nas widzimy ciągle wzrosty. Ostatnio minister Łukasz Szumowski powiedział nawet, że jego eksperci przewidują szczyt zachorowań na jesień. Koszty blokady kraju są przerażające – to tragedie setek tysięcy ludzi, a rząd wydaje się czekać na zbawienie w postaci szczepionki, zamiast podjąć racjonalne działania.

Czy jest jakieś racjonalne wyjście z tej epidemicznej sytuacji? Jedną z propozycji opisywaliśmy już na naszym portalu. Autorem modelu uratowania kraju przed gospodarczą zapaścią i zwalczenia epidemii jest Krzysztof Szczawiński, matematyk z kilkunastoletnim doświadczeniem w modelizowaniu procesów społecznych.

Teraz Krzysztof Szczawiński we wpisie na Facebooku opisał swoje spostrzeżenia dotyczące rządowej strategii walki z wirusem, kosztów które już ponieśliśmy a także skrótowo opisał swój model i co powinniśmy robić, żeby się uratować przed katastrofą. Poniżej przytaczamy jego wpis w całości.

REKLAMA

CZY POZOSTAŁ JESZCZE KTOKOLWIEK POWAŻNY, Z ODROBINĄ ODWAGI I POCZUCIA ODPOWIEDZIALNOŚCI?

Owszem, termin wyborów prezydenckich jest ważny – ale na ile ważny? Czy tyle co 10 tysięcy zniszczonych żyć? A może tyle co 100 tysięcy?

No właśnie…

A obecny stan kosztuje Nas grubo ponad miliard dziennie – nie jakiś abstrakcyjny miliard finansowy, tylko miliard złotych nie wytworzonej wartości, nie wykonanej pracy. Biedniejemy Z KAŻDYM DNIEM co najmniej o miliard, a pewnie raczej o dwa…

A ile to jest miliard?

Dla ogromnej proporcji Polaków strata 100 tysięcy złotych oznacza dużą katastrofę, może nawet zniszczone życie… Czyli każdego dnia trwania obecnego stanu niszczymy ekwiwalent co najmniej 10 tysięcy żyć. Obecny stan trwa już ponad 6 tygodni, czyli zniszczyliśmy już SETKI TYSIĘCY ŻYĆ! A zapowiadają nam, że będzie to trwać jeszcze parokrotnie dłużej, w zasadzie to nie wiedzą o ile dłużej…

No więc zamiast zajmować się datą wyborów i w związku z nią wykonywać ruchy naprzemiennego zamrażania i odmrażania gospodarki, nie wspominając już o pozorowanych ruchach zamrażania i rozmrażania lasów, to cała uwaga i wszelkie działania powinny się skoncentrować na szukaniu jak najszybszego wyjścia z obecnego stanu, a decyzja o wyborach powinna dopiero z tego wynikać.

Bo inaczej czeka Nas zapaść, niezliczone tragedie ludzkie, bieda, zniszczone pokolenie z traumą wirusa, a nawet chociażby takie z pozoru błahe rzeczy, ale szczególnie dla młodzieży bardzo ważne, jak zniszczone wakacje, imprezy i życie towarzyskie – tak, to też ma znaczenie…

I teraz gdyby to poświęcenie miało sens, gdyby rzeczywiście odbywało się wedle planu i gdyby wynikało z niego uratowanie tysięcy żyć, no to można by się zastanawiać czy to jest słuszne, ale najwidoczniej tak nie jest…

Czy ktoś może widział model, wedle którego podejmowane są decyzje o tak ogromnych konsekwencjach? Zmieniające się wypowiedzi decydentów świadczą, że takiego modelu ani planu nie ma – czyżby zatem to gigantyczne poświęcenie było BEZ SENSU?!

Owszem, udało się spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, ale jaki jest plan żeby z tym skończyć? Czekanie przez rok czy dwa na szczepionkę?

NIE, to nie jest możliwe żeby przeżyć tyle czasu z zamkniętą gospodarką – plus rok czy dwa wyjęte z życia całego społeczeństwa to jest dużo większy koszt niż to przed czym próbujemy się uchronić.

No więc skoro nie to, to co?

Czyżbyśmy znowu czekali na cud? Na to wydaje się wskazywać wypowiedź sprzed paru dni jednego z wiceministrów, który „ma nadzieję” i „chciałby” żeby to się jak najszybciej skończyło, „daj Boże”, ale w zasadzie przyznaje że „nie wie”.

Rzeczywiście nie jest wykluczone (choć nie istnieją żadne dane, które by to potwierdzały), że nadejście lata pozwoli dodatkowo spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, może nawet aż tak, że uda się to zdusić, ale wtedy, jeśli nie wytworzymy w tym czasie odporności, to czeka nas powrót epidemii na jesieni – tak zwana „druga fala”, gdyż nadziei na to, że do tego czasu wirus zniknie całkowicie, po prostu nie ma. Czyli tym ogromnym poświęceniem nie osiągnęliśmy nic poza odsunięciem problemu na później…

Na etapie na którym jesteśmy, każdy dzień utrzymywania obecnego zamrożenia w żaden sposób nie chroni nas przed szczytem zachorowań, a jedynie odsuwa go w czasie, na moment kiedy już będziemy tak wykończeni obecną sytuacją, że gorzej będziemy umieli sobie z tą górką poradzić i gorzej będziemy w stanie uchronić najbardziej wrażliwych…

Czyli zatem wedle jakiego modelu podejmowane są obecne decyzje? Dlaczego mamy teraz odmrażać stopniowo, a nie w pełni, chroniąc w tym czasie osoby najbardziej wrażliwe – czy dlatego że bycie „ostrożnym” dobrze brzmi, czy dlatego że nie mamy pojęcia jakie będą konsekwencje różnych decyzji, nie dysponując modelem żeby to przeliczyć?

Akurat tak się składa, że taki model opracowałem i spędziłem kilkadziesiąt godzin przeliczając na nim różne scenariusze… Może nie jest to model najbardziej kompletny, choć jego kompletność jest współmierna do ilości danych jakimi dysponujemy, ale jest na pewno bardziej kompletny niż modele jednorodnego społeczeństwa, na których wydają się wszyscy operować, gdy mówią o „spłaszczaniu krzywej”, czy nawet o odporności stadnej.

Wynika z niego, w ogromnym skrócie, że trzeba rozróżnić co najmniej trzy grupy w społeczeństwie:

1) osoby starsze i najbardziej wrażliwe, o osłabionym układzie odpornościowym – i te osoby trzeba najbardziej chronić
2) osoby młode i zdrowe, o silnym układzie odpornościowym – wszelkie dane wskazują, że te osoby mogą to przechorować w ogromnej większości praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu, a najczęściej nawet bezobjawowo, a w każdym razie ze śmiertelnością znacznie poniżej jednego promila
3) osoby pozostałe, które same mogą decydować na ile chcą się chronić, lub wystawiać na działanie wirusa

I teraz im szybciej osoby z drugiej grupy to przechorują, tym mamy większe szanse na uchronienie osób z grupy pierwszej, które przez dwa miesiące pewnie byśmy umieli skutecznie odizolować, ale przez dwa lata na pewno nie…

Co więcej – nie jest wykluczone, a przynajmniej tak wynika z obliczeń ww. modelu, że uodpornienie osób z grupy drugiej, a w pierwszej kolejności osób młodych, aktywnych, z wielkich miast, może wystarczyć dla stworzenia odporności całego społeczeństwa, tzw. odporności stadnej – i to jest najefektywniejszy sposób wytworzenia takiej odporności, kosztujący najmniejszą liczbę ludzkich żyć.

A to by można osiągnąć bez zamykania gospodarki – wręcz przeciwnie, gdyby chodziła na pełnych obrotach, włącznie z imprezami masowymi i restauracjami, też i po to żeby móc udźwignąć wysiłek odizolowania i zaopatrzenia osób z grupy pierwszej, to do uodpornienia grupy drugiej mogłoby dojść w miarę szybko – w ok. dwa miesiące wedle modelu. A i dodatkowo te osoby, które by się de facto dobrowolnie poddały zarażeniu, moglibyśmy uznać za bohaterów, którzy uchronili wszystkich pozostałych…

W każdym razie w taki sposób moglibyśmy uratować i życia, i gospodarkę.

Jest to oczywiście tylko jedna propozycja – na pewno można by opracować i inne, można by ją zastosować częściowo, może w wersji spowolnionej, lub najpierw jedynie w wybranych dużych miastach, gdzie i tak rozchodzenie się wirusa powstrzymać najtrudniej (vide Madryt, Paryż, Nowy Jork, w którym zarażenie przeszło już ponad 20% mieszkańców, co skądinąd ww. model przewidywał i o czym mówiłem jeszcze zanim to zostało potwierdzone badaniami na przeciwciała) – w każdym razie konieczny jest plan, no i model, który pozwalałby przeliczać jego konsekwencje.

No a myśleć o wyborach byśmy mogli dopiero mając taki lub inny plan i wiedząc na czym stoimy…

Jak zwalczyć epidemię? Nowa propozycja walki z wirusem i uratowania Polski przed gospodarczą zapaścią

REKLAMA