Naukowcy odkryli główne źródło rozprzestrzeniania się koronawirusa. Wnioski z badań szokują

Noszenie takich maseczek jest bezzensowne. Foto: Pixabay
Noszenie takich maseczek jest bezzensowne. Foto: Pixabay
REKLAMA

Naukowcy z USA przeprowadzili badania opublikowane przez serwis MedRxiv. Uczeni doszli do wniosku, że to kropelki śliny wydzielane podczas mowy mogą być głównym źródłem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Ich zdaniem noszenie maseczek może być zasadne, ponieważ ogranicza ich emisję.

Autorzy publikacji podkreślają, że źródłem od 50 do nawet 80 proc. COVID-19 mogą być osoby, które nie wykazują (jeszcze lub w ogóle) żadnych objawów. Mimo to, miano – czyli liczba cząstek wirusa w jednostce objętości – w przypadku tych nosicieli może być w nosie i gardle tak samo wysokie, jak u pacjentów z objawami COVID-19. Wysoki poziom cząstek koronawirusa zaobserwowano także u osób niewykazujących objawów.

W ocenie naukowców to kropelki śliny emitowane podczas mowy mogą być głównym źródłem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Są one mniejsze niż te wydzielane podczas kaszlu czy kichania. Jednak wystarczająco duże, by przenosić rozmaite mikroorganizmy chorobotwórcze, powodujące infekcje oddechowe. Wiele badań wykazało również, że podczas mowy wydostaje się znacznie więcej kropelek niż podczas kaszlu.

REKLAMA

Zespół pod kierunkiem dr. Philipa Anfinruda z Narodowych Instytutów Zdrowia w Bethesda (USA) przeprowadził doświadczenie polegające na przepuszczaniu płaskiej wiązki laserowej przez pudełko (wolne od cząstek kurzu), do którego wnętrza mówiła osoba uczestnicząca w doświadczeniu. Umożliwiło to detekcję kropelek śliny podczas mowy.

Okazało się, że w ciągu 16,6 milisekundy osoba mówiąca emitowała 360 kropelek. Wymówienie krótkiego zdania „Bądź zdrów” (po angielsku „Stay healthy”) wiązało się z emisją tysięcy kropelek niewidocznych gołym okiem. A im głośniej mówiła dana osoba, tym więcej kropelek emitowała.

Kropelki śliny emitowane podczas mowy mogą przenosić wirusa bezpośrednio, jeśli druga osoba wdycha kropelki pochodzące od osoby mówiącej. Istnieje też droga pośrednia, gdy spadną one na powierzchnię, z której następnie przeniesie się je na śluzówki na dłoniach.

Naukowcy wykazali ponadto, że zwykła maska na twarz znacznie ograniczyła wydalanie kropelek śliny podczas mowy. Żadne z wypowiadanych w masce słów nie powodowało widocznego wzrostu liczby kropelek w powietrzu wewnątrz pudełka.

Zdaniem autorów pracy te wstępne wyniki wymagają jeszcze weryfikacji, ale sugerują, że mowa może być faktycznie głównym źródłem transmisji koronawirusa. Dlatego mogą one pomóc podejmować właściwe decyzje dotyczące przeciwdziałania szerzenia się pandemii.

Źródło: PAP

REKLAMA