
Kobieta, która twierdzi, że Joe Biden w 1993 roku zaatakował ja i próbował wykorzystać seksualnie zabrała publicznie głos. W wywiadzie stwierdziła, że były wiceprezydent powinien wycofać się z wyścigu do Białego Domu.
Przez wiele tygodni amerykańskie media próbowały przemilczeć sprawę oskarżeń Joe Bidena – prawdopodobnego kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich, o atak seksualny na jedną z pracownic Senatu. Teraz wobec narastających dowodów i potwierdzeń były wiceprezydent u Baracka Husseina Obamy wpada w coraz większe kłopoty.
Tara Reade oskarża byłego wiceprezydenta, iż w 1993 roku jeszcze jako senator miał ją zaatakować w budynkach Senatu. Reade miała wówczas 29 lat i pracowała tam. Biden miał zaatakować ją w pustym korytarzu. Przyparł ją do ściany o zaczął całować po szyi,
– To stało się tak szybko, jego ręce były wszędzie – mówi Reade w rozmowie z „Times”. – Całował mnie i pytał: chcesz iść gdzieś indziej?
Reade opowiada, iż odepchnęła go, ale Biden przypierał ją dalej. – No chodź, chodź, wiem, że masz na mnie ochotę – miał mówić Biden, włożyć rękę pod ubranie i „spenetrować ją palcami”.
Sprawa nabrała oficjalnego biegu, jednak przez kilka tygodni media, które w zdecydowanej większość sprzyjają Demokratom i Bidenowi praktycznie o tym nie informowały. Teraz na jaw wychodzą jednak nowe fakty i Biden został zmuszony do odpowiedzi na zarzuty.
Publicznie głos zabrała też sama Tara Reade. W rozmowie z byłą dziennikarka NBC i Fox News Megyn Kelly wezwała kandydata Demokratów w wyścigu prezydenckim, by wziął odpowiedzialność za swoje czyny.
– Joe Biden, oboje wiemy, że to się stało. Powinieneś odpowiedzieć za to. Z takim charakterem nie powinieneś ubiegać się o prezydenturę – powiedziała.
Pytana o to, czy Biden wycofa się Tara Reade odpowiedziała: – Chciałabym, ale nie zrobi tego.
Biden stanowczo odrzuca oskarżenia i twierdzi, że nie zaatakował kobiety.
– Chcę odnieść się do zarzutów byłej pracownicy, że popełniłem wykroczenia 27 lat temu – powiedział w oświadczeniu. – Nie są prawdziwe. To się nigdy nie zdarzyło….Powiedziała (Tara Reade – przyp. red.), że poinformowała o tym zdarzeniu swoich przełożonych i innych pracowników mojego biura w tym czasie. Oni – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – powiedzieli jednoznacznie, że nigdy do nich nie przyszła i nie skarżyła się, ani nie podniosła tej kwestii. Media, które rozmawiały z dosłownie dziesiątkami byłych pracowników, nie znalazły ani jednego – ani jednego – który w jakikolwiek sposób potwierdziłby jej zarzuty.
To ostatnie nie jest jednak prawdą. Niektóre media dotarły do znajomych ofiary i potwierdziły, że opowiadała im o tym ataku już 27 lat temu. Co więcej, na wierzch wypłynęło nagranie z programu Larry Kinga w CNN w 1993 roku. Wtedy w czasie programu zadzwoniła do niego jakaś nieznana kobieta i opowiadała, że jej córka pracująca w Senacie została a zaatakowana przez wpływowego senatora, ale całej sprawie ukręcono łeb. Rozmowa poszła na antenę. Teraz okazuje się, że anonimową rozmówczynią była matka Tary Reade.
Reade miała służyć skargę w biurze Senatu, ale teraz nie ma jednak po niej śladu. Kobieta została zwolniona z Senatu i nigdy już nie znalazła żadnej posady w Waszyngtonie.