Wielkie ogniska koronawirusa odkrywane są w niemieckich rzeźniach i zakładach pakowania mięsa. Przypadki zarażeń liczone są w setkach.
W poniedziałek kolejne ognisko zarażeń odkryto w rzeźni w Bochum. Tam zarażonych jest 22 pracowników – informuje dziennik „Rheinische Post”. To już trzecie takie miejsce w Niemczech.
Dzień wcześniej stwierdzono zrażenie u 205 pracowników zakładów pakowania mięsa w położonym 70 km od Bochum Coesfeld. Przebadano tam prawie 950 z 1200 pracowników firmy. 109 przypadków wykryto w rzeź w Szlezwiku-Holsztynie.
Większość pracowników w Coesfeld, gdzie odkryto 205 przypadków, to imigranci, lub pracownicy sezonowi. Okazuje się, że rozprzestrzenianiu się koronawirusa sprzyjają kiepskie warunki w jakich są zakwaterowani.
Większość pracowników mieszka razem w wieloosobowych pokojach. Na razie nie wiadomo czy pracownicy z Bochum i Szlezwik-Holsztynu, to także w większości imigranci.
Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie też rzeźnie okazały się ogniskami pandemii. Na razie nie ma jednoznacznych i przekonywujących wyjaśnień dlaczego właśnie w rzeźniach i zakładach mięsnych dochodzi do wybuchów epidemii.
Pesymistyczne wieści zaczynają nadciągać z całych Niemiec. Okazuje się, że po poluzowaniu ograniczeń odnotowano znaczny wzrost wskaźnika zakażalności. Federalny Instytut Roberta Kocha(RKI) odpowiedzialny za walkę z pandemią koronawirusa informuje, że wskaźnik reprodukcji choroby – przybliżona liczba osób, którą zaraża nosiciel koronawirusa wzrósł z 0,83 w piątek do 1,13 w niedzielę. Wskaźnik poniżej 1 oznacza, że epidemia wygasa, a powyżej, że wzmaga się.