Morawiecki nie wiedział, że tak nie można. Absurdalne tłumaczenie rzecznika rządu

Mateusz Morawiecki w restauracji nie przestrzega reżimu sanitarnego, który sam wprowadził.
Mateusz Morawiecki w restauracji nie przestrzega reżimu sanitarnego, który sam wprowadził. (Fot. PAP)
REKLAMA

Rzecznik rządu Piotr Mueller wytłumaczył premiera Mateusza Morawieckiego, który nie zastosował się do wydanego przez rząd nakazu o siedzeniu w odległości co najmniej 1,5 metra w restauracji. Generalnie to nic się nie stało, bo Morawiecki nie wiedział, że tak nie można.

W piątek premier Morawiecki pochwalił się zdjęciami z restauracji, gdzie jadł obiad ze swoimi współpracownikami. Nie zachował reżimu sanitarnego, pod którym – jako szef rządu – się podpisał. We wszystko wplótł oczywiście „wspaniale działającą” tarczę antykryzysową.

REKLAMA

Wytyczne wskazują natomiast, że w restauracji przy jednym stoliku może siedzieć wyłącznie rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. W innym przypadku należy zachować przynajmniej 1,5 metra odległości, chyba że są zamontowane specjalne przegrody – na przykład z pleksi.

Nic nie wiadomo, jakoby Morawiecki ze współpracownikami mieszkał pod jednym dachem, więc ewidentnie nie zastosował się do wytycznych. Dzień później na konferencji prasowej tłumaczył, że „pewne odległości są zalecane, ale nie są nakazywane i w taki sposób do tego podeszliśmy”.

Teraz premiera wytłumaczył rzecznik rządu. Okazuje się, że Morawiecki nie miał świadomości, jakie przepisy obowiązują.

Była decyzja o tym, aby to zalecenie dotyczące liczby osób, które mogą siedzieć przy stoliku, miało charakter miękki. Ostatecznie zostało wydane przez Głównego Inspektora Sanitarnego w formie zalecenia obowiązującego (…) Pan premier z naszej winy nie miał świadomości tego, że to zalecenie jednak ma charakter obowiązujący. I za to w imieniu zaplecza pana premiera chciałem przeprosić – powiedział Mueller w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie TVN24.

Z tego co nam wiadomo, nikt nie może usprawiedliwiać swoich działań lub zaniechań tym, że nie zna przepisów. Ale, jak widać, są pewne wyjątki. Rzecznik akurat może tak tłumaczyć premiera. Wspaniałomyślnie na koniec przeprosił, więc z punktu widzenia rządzących temat można uznać za zamknięty.

Sprawa może wydawać się błaha. To oczywiście żenujące, że w ogóle trzeba rozmawiać o tym, czy premier spełnił wytyczne czy ich nie spełnił. Ale skoro już takie absurdalne wytyczne się wydało, to należałoby się do nich stosować. Choćby dla przykładu, który powinien płynąć z góry.

REKLAMA