Kwarantanna oczami Kazika. Płyta „Zaraza” trafiła na rynek [VIDEO]

Kazik. Foto: YouTube/nie będzie audytu
Kazik. Foto: YouTube
REKLAMA

Nowa płyta Kazika „Zaraza”, która dziś trafia do sklepów, to opis czasu kwarantanny. Autor śpiewa, jak budzi się w ludziach gniew. Nie po raz pierwszy staje się kronikarzem rzeczywistości i rozprawia się z mitem idola publiczności, czyli własnym wizerunkiem.

„To styl mój życia, moja natura/ Czuję, że nic już tu więcej nie wskóram (…) Chyba zbyt wiele mam do ukrycia/ I pogubiony jestem zbyt mocno/ By ci powiedzieć co można począć” – śpiewa Kazik w „Bohaterze”, finałowej piosence z płyty „Zaraza”.

To ostatni tekst, który powstał. Bardzo osobisty. Nie jestem postacią ze spiżu. Mam dużo wad. Jestem słaby. Tak słaby, jak wszyscy inni dookoła. Chciałem, by ktoś, kto uważa mnie za swojego idola, o tym pamiętał. Nie znam więc odpowiedzi na większość pytań, które mi ludzie zadają – powiedział lider Kultu w rozmowie z Adamem Drygalskim.

REKLAMA

Z pierwszym singlem z albumu „Zaraza” – „Twój ból jest lepszy niż mój” – Kazik jednak idealnie wpasował się w nastroje społeczne i zwerbalizował uczucia wielu osób. Utwór nawiązuje do wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie 10 kwietnia. Choć nazwisko polityka nie pada w tekście piosenki.

Singiel szybko stał się hitem i dzięki temu „Zaraza” jeszcze przed premierą (5 czerwca) zyskała status platynowej (za sprzedaż 15 tysięcy egzemplarzy). Kazik nagrał ją wraz z gitarzystą Kultu, Wojciechem Jabłońskim.

„Władza prostytutka”

Popularność zyskała „Twój ból jest lepszy niż mój”, ale na „Zarazie” Kazika jest jeszcze 14 innych piosenek. Śpiewa w nich o monotonni kwarantanny, zbawiennym odrodzeniu przyrody podczas izolacji ludzi oraz budzącym się w ludziach gniewie, za co odpowiedzialna jest „władza prostytutka”.

Dziennikarz Marcin Cichoński podkreśla, że to nie pierwszy raz, kiedy Kazik wykazał się wyjątkowym zmysłem socjologicznym (artysta studiował socjologię), publicystycznym, umiejętnością obserwacji. Wspomina m.in. piosenki „Pier… Pera” nagraną z projektem Kazik Na Żywo oraz „Panie Waldku” Kultu, które odnosiły się do polityków Andrzeja Leppera i Waldemara Pawlaka.

Staszewski robił to zresztą wielokrotnie. Politycy byli bohaterami jego utworów „100 000 000” (Lech Wałęsa), „Łysy jedzie do Moskwy” (Józef Oleksy), „Prezydent” (Aleksander Kwaśniewski), „Hanna Gronkowiec Walczy” (Hanna Gronkiewicz-Waltz). Dostawało się także zagranicznym politykom. Bohaterem „George W. Bush kocha Polskę” został ówczesny prezydent USA.

„Kazik ma zdolność kondensacji, spajania w kilku słowach istotnych zdarzeń. Z drugiej strony zostawia duże pole do wniosków, interpretacji. Pewnie są wybitniejsi tekściarze, poeci, ale do jego stylistyki taki styl jest idealny. Czasem łapie go nerw, czasem musi, bo inaczej się udusi, i atakuje. Bez względu na to, jaka władza będzie w Polsce, to Kazik znów może napisać tego typu piosenkę, protest przeciwko rzeczywistości i znów to będzie przebój” – stwierdził Cichoński.

„To, że się żongluje tekstami Staszewskiego, przykłada się je do jednej lub drugiej opcji politycznej, to też duża wartość jego tekstów. W zasadzie każda partia najchętniej by go przytuliła i przyjęła do siebie. Tak było już na początku lat 90. A Kazik nigdy do końca nie opowiedział się za jedną ze stron. Za to nie boi się mówić rzeczy, które się nie wszystkim podobają” – dodał.

Polityczne burze Kazika

Kazik ma za sobą przynajmniej kilka politycznych, światopoglądowych i muzycznych burz. W 1991 roku na festiwalu w Sopocie zmuszony do śpiewania z playbacku śpiewał do suszarki. W wywiadach wspominał, że miał okresy poparcia Unii Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego, w wyborach 2015 głosował na Pawła Kukiza, a za najlepszego prezydenta ostatnich lat uważa Lecha Kaczyńskiego. Nie boi się krytykować kleru, opowiada jak w młodości był przez pewien czas powiązany ze świadkami Jehowy. Niechętnie przyjmuje nagrody, dwukrotnie odmówił przyjęcia odznaczenia państwowego.

Przez cztery dekady kariery Kazik kroczył bardzo różnymi muzycznymi drogami. „Andrzej Stasiuk napisał kiedyś, że każdy młody mężczyzna chce być członkiem zespołu rockowego i tylko splot wydarzeń sprawił, że on został pisarzem. Ja też tego bardzo chciałem. I udało się (…) Chciałem grać na instrumencie, ale potrzeba chwili była taka, żeby mieć zespół, nie było czasu się uczyć. I do dziś nie posiadłem takiej umiejętności, bo moje granie na saksofonie trzeba traktować raczej satyrycznie” – przekonuje w autobiografii „Idę tam gdzie idę” Rafała Księżyka.

W książce zdradza też, że szybko przestał przejmować się, jak jest postrzegany. „Na studiach siedziałem w czytelni Wydziału Filozofii i Socjologii, zdaje się że Hegla czytałem, ciężko mi wchodził, praktycznie go nie rozumiejąc usiłowałem robić notatki, aż nagle stwierdziłem, że ja go po prostu przepisuję. Siedziałem i dłubałem w nosie i nagle podnoszę wzrok i widzę, że jakaś dziewczyna patrzy się na mnie z taką mieszanką obrzydzenia i pogardy. Co robić? Przestać dłubać? Wpadłem na pomysł, że patrząc się na nią, będę kontynuował to dłubanie. I tak już zostało” – wspomina w książce.

REKLAMA