Śmierć kobiety na planie spotu wyborczego. PR-owcy Dudy zawinili? „Zdaliśmy sobie sprawę, że przegięliśmy”

Andrzej Duda, cmentarz Źródło: PAP, Pixabay, collage
REKLAMA

Portal Onet przypomina kontrowersyjną sprawę z kampanii Patryka Jakiego. Chodzi o śmierć Anny Kryńskiej – ofiary pseudoreprywatyzacji. Trafiła ona do szpitala od razu z planu spotu wyborczego. Dziś tamci PR-owcy są w sztabie Andrzeja Dudy.

„3 października 2018 r. na planie kręconego przez PiS spotu wyborczego (wymyślonego przez Solvere i realizowanego przez współpracowników Michała Lorenca) zmarła Anna Kryńska, działaczka upominająca się o prawa osób pokrzywdzonych reprywatyzacją” – podaje Onet.pl.

Przypomnijmy, że Piotr Matczuk i Anna Plakwicz z Solvere, to PR-owcy odpowiedzialni za obecną kampanie prezydenta Dudy. Michał Lorenc zaś, to jeden z głównych marketingowców PiS.

REKLAMA

Kiedy tworzyli kampanię dla Patryka Jakiego byli przekonani, że tematem, który najbardziej „grzeje” wyborców z Warszawy jest reprywatyzacja.

W ostatnich dniach kampanii chcieli więc uderzyć z najbardziej poruszającym spotem. Miały się w nim pojawić najtragiczniejsze ofiary pseudoreprywatyzacji.

Udział tych osób załatwiała Katarzyna Matuszewska – dziennikarka TVP Info, która współpracowała z PiS. Znała ofiary osobiście, ponieważ prowadziła dla TVP program eksMisja.

Matuszewska nie tylko zaangażowała się w skłanianie ofiar do wystąpienia w klipie, ale też wzięła na siebie zrobienie z nimi wywiadu.

– Chodziło w nim o dwie rzeczy: emocje i łzy. Ofiary, przepraszam za wyrażenie, miały srać łzami przed kamerą – zdradza Onetowi anonimowy świadek tamtych wydarzeń.

Pierwsza miała wystąpić Anna Kryńska

Sztabowcy najwyraźniej chcieli od razu zacząć od czegoś mocnego. Na „pierwszy ogień” poszła Anna Kryńska. Sceny z nią miały być kręcone w kamienicy przy ul. Poznańskiej 14, w której kobieta spędziła całe życie.

„Był wczesny wieczór. Anna Kryńska była mocno zestresowana. Sąsiedzi, którzy przyglądali się produkcji pamiętają, jak co jakiś czas podchodziła na zaplecze i prosiła o łyk wody. Wyglądała na potwornie zmęczoną. W końcu zrobiono jej makijaż i postawiono przed kamerą” – czytamy w artykule.

Dziennikarka zdążyła zadać Kryńskiej zaledwie jedno pytanie. Wtem kobieta poczuła ból, zesztywniała i upadła na ziemię.

„Przed kamerą wyszeptała jeszcze: „Boże, ja umieram…”. Kamerę wyłączono, nieprzytomną Annę Kryńską zabrała karetka” – pisze Onet.

Dziennikarka wiedziała, że Kryńska jest chora

Jak się okazało Anna Kryńska chorowała już od jakiegoś czasu. Wcześniej zasłabła na spotkaniu z Sebastianem Kaletą. Matuszewska miała o tym ponoć wiedzieć.

Czy dziennikarka wiedziała o tym, że „każdy dodatkowy stres stanowił dla niej śmiertelne zagrożenie”? Tego nie wiadomo.

Bulwersujący jest też fakt, że udział chorej „załatwiono” zaledwie kilka godzin przed nagraniem. Pokazuje to w jakim pośpiechu tworzono spot.

PR-owcy PiS wpadli w popłoch. „Zdaliśmy sobie sprawę, że przegięliśmy”

Dawni sąsiedzi Kryńskiej powiadomili o wszystkim córkę. Ta natychmiast zjawiła się w szpitalu, gdzie usłyszała od lekarzy, że mama prawdopodobnie już z tego nie wyjdzie.

„Zmarła tuż po godz. 16, niespełna dobę po tym, gdy pogotowie wzięło ją z Poznańskiej. Lekarze w opisie zgonu napisali, że przyczyną śmierci był rozległy zawał, do którego doszło wskutek bardzo silnego stresu” – pisze Onet.

PR-owcy na planie wpadli w popłoch. Dziennikarka męczona wyrzutami sumienia zaczęła płakać i się obwiniać.

– To był moment, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że przegięliśmy tak, jak nigdy wcześniej. Chcieliśmy wyciągać łzy od kobiety oczekującej na operację ratującą życie, z chorym sercem, płucami… Byliśmy przerażeni. Wiedzieliśmy, że nigdy nie powinniśmy do tego dopuścić i że ta sprawa to dla nas tykająca bomba. Wtedy zaczęła się rozmowa, jak to wszystko uciszyć, żeby o prawdziwych okolicznościach nie dowiedzieli się dziennikarze – powiedział Onetowi jeden z rozmówców, proszący o anonimowość.

Córka nie widziała o tym, że matkę wyciągnięto na nagranie

– Wie pan, że ja nie wiedziałam, że moja mama poszła na to nagranie? Ukryła to, bo nigdy bym na to nie pozwoliła… Zresztą nikomu z bliskich osób nie powiedziała. Ona ufała pani Matuszewskiej. Jak zwykle, chciała zrobić coś dobrego dla innych, dla ważnej sprawy… Ale prawda jest taka, że ona nie powinna się tam znaleźć. Katarzyna Matuszewska doskonale wiedziała, z jakim stresem wiąże się takie nagranie – mówi córka Kryńskiej dziennikarzom Onetu.

Dziennikarka TVP w rozmowie portalem broni się przed oskarżeniami. – Na Poznańską przyszła o własnych nogach. Gdy wcześniej kręciłam z nią jeden z odcinków mojego programu, to też była chwilę po pobycie w szpitalu. Ofiary reprywatyzacji to są dorośli ludzi, którzy mediów używają jako oręża w nierównej walce, jaką toczą. Robią to w pełni świadomie. Czy to był błąd, że nagraliśmy z nią spot? My nie mamy prawa ubezwłasnowalniać ludzi. Oni mają prawo podejmować własne decyzje – powiedziała.

Córce nie udostępniono materiału z planu. Nagranie skasowano

Śmierć matki nie dawała Karolinie Kryńskiej spokoju. Zależało jej na przejrzeniu materiału z planu, jednak non stop natrafiała na jakieś przeszkody. Pomoc obiecał jej Sebastian Kaleta, który później stwierdził, że nie jest w dyspozycji materiału.

Również Onet próbował dotrzeć do nagrania, jednak okazało się, że zostało ono usunięte. „Bardzo mi przykro z powodu tego, co się wydarzyło. Jeśli chodzi o materiał i realizację – firma, którą reprezentuję nie produkowała tego materiału. Nie mamy żadnych powiązań z osobami, które zarządzały projektem. Został od nas wynajęty operator do realizacji obrazu, a materiał został po planie usunięty. Nie mamy nagrania. Przykro mi, ale nie mogę w żaden sposób pomóc” – odpisała im Monika Jastrzębska z Mangusta Film, firmy która wynajęła PR-owcom PiS operatora.

„Zatem kto wydał decyzję, by skasować nagranie, które zarejestrowało ostatnie chwile życia Anny Kryńskiej? Piotr Matczuk odmawia rozmowy. Mówi nam, że „Solvere to w jego życiu rozdział zamknięty”. Anna Plakwicz też nie chce z nami rozmawiać. Nie odpowiada na naszą wiadomość, ale i tak już wcześniej zapowiedziała, że z „dziennikarzami Onetu nie rozmawia”. Z kolei Michał Lorenc najpierw nie odbiera od nas telefonu, później pisze SMS-a, że „z przyczyn osobistych nie jest w stanie rozmawiać” i ma nadzieję „pozbierać się po weekendzie”” – czytamy w artykule.

Ostateczna wersja, jaką udaje się dziennikarzom „wyciągnąć” od Matuszewskiej stanowi, że nagranie „skasowano je ze względu na szacunek do osoby zmarłej”.

Andrzej Duda nie ma oporu, by współpracować z tymi samymi PR-owcami

Piotr Matczuk i Anna Plakwicz to „PR-owcy odpowiedzialni za obecną kampanię prezydenta, a wcześniej autorzy serii kampanijnych sukcesów Prawa i Sprawiedliwości. Oboje od lat blisko współpracują z innym marketingowcem: Michałem Lorencem, synem znanego kompozytora. Razem tworzą grupę odpowiedzialną za niemal cały marketingowy przekaz PiS” – przypomina portal Onet.

Oczywiście czas w którym wypływają informacje sprzed lat nie jest przypadkowy. Jasnym jest, że nieprzychylne Dudzie media chcą wykorzystać sprawę, aby w niego uderzyć.

Z drugiej strony sprawa ta jest rzeczywiście bulwersująca. Brak pełnej informacji na temat tego co się podówczas wydarzyło nie pozwala rzucać żadnych oskarżeń. Ze względów wizerunkowych byłoby jednak lepiej dla Andrzeja Dudy, gdyby stronił od osób, które kojarzone są z tak kontrowersyjnymi aferami.

Źródło: Onet.pl

REKLAMA