Nie skończyły się jeszcze zamieszki po śmierci George’a Floyda, a #BlackLivesMatter znalazło sobie nowego bohatera. To kolejny zabity przez policjanta czarny kryminalista.
Rayshard Brooks to kolejny, po George’u Floydzie, Murzyn zabity w ostatnim czasie przez policjanta w USA. Tak jak w przypadku pierwszego kryminalisty, tak i teraz rasistowski lewicowy ruch #BlackLivesMatter zrobiło sobie z niego bohatera.
W mediach społecznościowych przedstawiają go jako kochanego tatę, który właśnie przygotowywał się do urodzin córki.
Prawda jednak jest „trochę” inna. W chwili zatrzymania przez policję był akurat na warunkowym. Ten kochający tatuś był skazany za znęcanie się nad dziećmi i przemoc w rodzinie.
Do urodzin córki przygotowywał się tak, że spał pijany w samochodzie na podjeździe drive-thru. Z jego powodu do okienka nie mogli podjechać inni kierowcy, więc wezwano policję.
Funkcjonariusze zbadali jego trzeźwość. Gdy okazało się, że jest pijany próbowano go skuć. W tym momencie Brooks się wyrwał, kradnąc jednemu z funkcjonariuszy paralizator.
Uciekając odwrócił się i wystrzelił z paralizatora do jednego z policjantów. Ten odpowiedział ogniem i posłał w jego stronę trzy kulki.
No, i znów się zaczęło. Restauracja pod którą zginął została spalona. Bo wiadomo, że właściciele, zapewne biali, na pewno też byli winni.
Wrażliwa szefowa policji, dodatkowo lesbijka, w poczuciu winy podała się do dymisji. Natomiast nazwisko Brooksa zaczęło pojawiać się na banerach ekstremistów z BLM.
Źródło: Rap Sheets Daily News, hoplofobia.info, Twitter, FB/światowy Dzień Walki z Hoplofobią