Ułaskawiony przez Dudę pedofil oskarżał swoje ofiary o kłamstwo. Nie przyznał się do winy

Andrzej Duda.
Andrzej Duda. (Fot. PAP)
REKLAMA

Nie milką echa ułaskawienia, które w marcu podpisał prezydent Andrzej Duda. W sprawie mężczyzny, który znęcał się nad własną córką, wychodzą na jaw nowe fakty. Jak się okazuje, pedofil nigdy nie przyznał się do winy ani nie okazał skruchy. Sąd jednak nie miał wątpliwości.

W 2013 roku sądy dwóch instancji skazywały mężczyznę za wieloletnie znęcanie się nad córką i partnerką oraz molestowanie 11-letniej wówczas dziewczynki. Wymiar sprawiedliwości nie miał żadnych wątpliwości co do jego winy. Jednak sprawca nigdy nie przyznał się do winy. Nie okazał także skruchy. Mężczyzna przed sądami twierdził, że jego partnerka i córka kłamią. Tak wynika z wyroków w sprawie, do których dotarła „Rzeczpospolita”.

Andrzej Duda ułaskawił mężczyznę w zakresie uchylenia zakazu kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych.

REKLAMA

„Oskarżony bezsprzecznie był agresorem w domu, wykorzystując przewagę fizyczną, często stosował wobec nich (partnerki i córki – red.) przemoc, znieważał je i zastraszał” – czytamy w cytowanym przez rp.pl uzasadnieniu prawomocnego wyroku z 2013 roku. Zapadł on w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku.

Apelację złożył obrońca oskarżonego, całkowicie odrzucając dowody jego winy. Ponadto podczas procesu dwa razy składał wnioski o przebadanie partnerki i córki swojego klienta wariografem. Podważał w ten sposób ich prawdomówność.

„Oskarżony nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów i nigdy nie doprowadzał (…) do innych czynności seksualnych. Być może zbyt surowo traktował (…) wyzywając ją od »głąbów«, jednak tak prymitywnie rozumiał proces wychowawczy (…). Potwierdzają to opinie sądowo-psychiatryczne i psychologiczno-seksuologiczne, w których stwierdzono u A. W. zaburzenia psychiczne i uzależnienie od alkoholu przy jednoczesnym braku zaburzeń preferencji seksualnych pod postacią parafilii” – twierdził obrońca mężczyzny.

Zakaz kontaktu

Ponadto podważał też zasądzony zakaz kontaktu z pokrzywdzonymi. Został on nałożony na okres sześciu lat. ” Sankcja ta ostatecznie zniszczy rodzinę. Niezależnie od przedstawionych wywodów, nawet w razie nieuwzględnienia argumentów obrony zasądzona kara jest zbyt surowa i nie powinna być utrzymana” – twierdził w apelacji obrońca.

Sąd jednak uznał inaczej. Nie miał bowiem wątpliwości co do winy oskarżonego. Mężczyznę skazano na cztery lata więzienia. Sąd apelacyjny wykazał spójność pomiędzy zeznaniami córki, treścią zapisków w jej pamiętniku oraz negatywnymi konsekwencjami sytuacji domowej, jakie zaobserwowano u dziewczynki. „Stała się smutna i zamknięta w sobie. U pokrzywdzonej wystąpiły zaburzenia nerwicowe typowe dla dziecka krzywdzonego. Przejawami tego były nadpobudliwość psychoruchowa, wycofywanie się ze środowiska rówieśniczego, uciekanie od rzeczywistości, wtórny introwertyzm” – czytamy. Ponadto biegła psycholog stwierdziła u niej „zaburzenia psychosomatyczne, tj. bóle brzucha, bóle głowy, bardzo duży lęk w relacjach społecznych, brak akceptacji siebie, zaniżoną samoocenę”.

Jak donosi „Rzeczpospolita”, z uzasadnień wyroku wynika, że mężczyzna groził konkubinie wyrzuceniem z jednopokojowego mieszkania, którego był głównym najemcą.

W marcu Andrzej Duda ułaskawił go w zakresie zakazu zbliżania się do swoich ofiar. O akt łaski wnioskowały konkubina i córka. Kobiety twierdzą, że dziś mężczyzna jest już „innym człowiekiem”. Istnieją jednak poważne wątpliwości, co do motywów skierowania tej prośby. Nie zbadano bowiem, czy nie kryją się za tym problemy ekonomiczne i mieszkaniowe.

Z kolei Onet donosił, że córka ofiary była zmuszona do przerwania nauki w szkole i wraz z matką musiała iść do fizycznej nisko płatnej pracy. Z opinii kuratorów do wniosku o ułaskawienie wynika, że kobiety przyznały, iż mają długi z tytułu zaciągniętych kredytów i grozi im eksmisja z mieszkania. W opinii stwierdzono również, że „córka wybaczyła ojcu, który namawiał ją do kontynuowania nauki”.

Źródło: rp.pl

REKLAMA