
Artur Dziambor był gościem Moniki Jaruzelskiej w jej programie na YouTube. Wśród wielu poruszanych tematów wałkowany był również koronawirus i obowiązkowe maseczki.
Poseł Konfederacji żartował, że jako astmatyk chodził na początku wszędzie z inhalatorem, gdyż według obowiązujących jeszcze niedawno zasad, w przypadku astmy maseczki były wręcz niewskazane.
– Ja jestem astmatykiem, więc teoretycznie maseczki nosić nie muszę. Ale już była wypowiedź rzecznika ministerstwa, że teraz nie będzie żadnych wyjątków. Nie będzie można się zakrywać chorobą – mówił.
Konfederacja bez maseczek
Dziambor był pytany, dlaczego Konfederacja nie założyła maseczek podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy przed Zgromadzeniem Narodowym. Polityk wskazał, że nie były one obowiązkowe.
– My jesteśmy przeciwnikami dekretów, nakazów, uchwał, ograniczeń. My w tym Sejmie bawimy się jak w przedszkolu – ubolewał i opowiedział kilka historii, które działy się na sejmowych korytarzach podczas obostrzeń związanych z koronawirusem.
– W tym wszystkim najważniejsza jest hipokryzja tego całego towarzystwa. Maseczki przez wielu posłów były wkładane dopiero na sali sejmowej, wtedy, kiedy już wiedzieli, że są kamery. Albo kiedy przechodzili obok stanowisk dziennikarskich – mówił.
– Mnie w pewnym momencie napadła dziennikarka, dość znana, ale nazwiska nie wymienię. Kamera w nos i: „panie pośle, pan nas wszystkich naraża, gdzie jest maseczka?” Wytłumaczyłem, poszedłem na salę. Zgromadzenie się skończyło, wychodzę, a ta sama dziennikarka bez maseczki. Takie to są sceny – nie dowierzał Dziambor.
Musztrowanie społeczeństwa
Konfederata wskazał, że o ile jeszcze w lutym, marcu strach był uzasadniony, szczególnie patrząc na przekazy medialne z Włoch, Hiszpanii, tak teraz powrót psychozy jest niezrozumiały.
– Na początku przekazy były takie, że idzie śmiercionośny wirus, nie wychodźcie z domów. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, co to tak naprawdę jest (…) Jestem daleki od jakichkolwiek teorii spiskowych, ale jak widzę, w jaki sposób minister zdrowia bawi się społeczeństwem, to niestety muszę powiedzieć, że ktoś sobie robi z nas jaja i musztruje społeczeństwo – uważa.
Pytany, czy to wszystko spisek, odpowiedział, że koronawirus istnieje, ale należy się poważnie zastanowić, jak bardzo jest on groźny. Wzrost zachorowań tłumaczył następująco:
– Przestaliśmy na siebie uważać i zaczęliśmy łapać wirusy. Dokładnie tak samo, jak łapie się wirusy grypy i każde inne. Nic dziwnego, że statystyki rosną. Pytanie, jak groźny jest ten wirus – mówił Dziambor i dodał, że nikt nie jest w stanie udzielić konkretnej informacji na ten temat.
Poseł Konfederacji wymieniał też nielogiczne działania władzy. Gdy przy 200 zakażonych zamykali lasy i parki, a przy 400 pozwolili wychodzić. Gdy minister Szumowski najpierw podśmiewał się z maseczek, a teraz grozi karami do 30 tys. zł za ich brak. Gdy mówił, że żadne wybory nie odbędą się przez dwa lata, a potem zachęcał do pójścia na nie. Gdy premier Morawiecki triumfalnie wykrzykiwał, że pokonaliśmy wirusa… I tak dalej. Cała rozmowa poniżej.