Górnicy ogłaszają pogotowie strajkowe. Ruszą na Warszawę?

Górnik, zdjęcie ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Górnik, zdjęcie ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA

Największe centrale związkowe działające na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim ogłosiły w poniedziałek pogotowie strajkowe oraz zażądały rozmów o transformacji górnictwa i energetyki z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Jeżeli do nich nie dojdzie do 21 września, zapowiadają protesty.

Decyzja związkowców wynika z negatywnej oceny dotychczasowego przebiegu prac rządowo-związkowego zespołu, który ma wypracować systemowe rozwiązania dla górnictwa i energetyki.

„Te rozmowy nie przyniosły żadnego rezultatu. Oceniamy, że podczas każdej tury rozmów, zamiast zbliżać się do jakichś ustaleń i wspólnych stanowisk, najzwyczajniej w świecie cofaliśmy się i rozchodziliśmy się z niczym” – powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.

REKLAMA

Kopalnie do zamknięcia?

Podczas poprzedniego spotkania zespołu, w miniony czwartek, związkowcy poznali m.in. projekt Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r., przewidujący zbyt szybkie i radykalne – według związków – odchodzenie od węgla. Ich zdaniem w obecnym kształcie dokument jest nie do zaakceptowania. Według związkowców, realizacja rządowych planów doprowadzi do zamknięcia większości kopalń węgla do roku 2036-37.

W poniedziałek reprezentatywne działające w regionie związki – Solidarność, OPZZ, Kadra i Sierpień’80, skupiające łącznie blisko 250 tys. członków – zdecydowały o reaktywowaniu Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego (MKPS) Regionu Śląsko-Dąbrowskiego.

Zobacz także: Artur Dziambor: PiS na smyczy UE! Rząd pogrzebie polskie górnictwo

Po raz pierwszy taki komitet, zrzeszający największe związki w regionie, powołano w 2012 r. W marcu kolejnego roku zorganizował on solidarnościowy strajk generalny – największy tego typu protest w Polsce od lat 80. ub. wieku, w którym – jak szacują związkowcy – wzięło udział ok. 85 tys. pracowników z 400 zakładów. Dwa lata później Komitet koordynował strajki i akcje protestacyjne w obronie kopalń ówczesnej Kompanii Węglowej.

Również teraz związkowcy nie wykluczają protestów, jeżeli w ciągu najbliższego tygodnia w stolicy Górnego Śląska nie dojdzie do konstruktywnych rozmów z rządem, pod przewodnictwem premiera.

Górnicy grożą. „Strach pomyśleć, co się wydarzy”

„MKPS oczekuje, że negocjacje z udziałem pana premiera rozpoczną się najpóźniej do 21 września w Katowicach. W przeciwnym razie zostaniemy zmuszeniu do podjęcia radykalnych akcji protestacyjnych w całym regionie” – napisały związki w poniedziałkowym stanowisku.

„Jeżeli przez ten tydzień nic się nie wydarzy, aż strach pomyśleć, co się wydarzy za tydzień” – powiedział Kolorz, nie zdradzając jednak szczegółów możliwych działań protestacyjnych.

„Oby nikt nie zmusił nas do koordynacji akcji protestacyjnych i do działań strajkowych, tak jak to miało miejsce pięć lat temu – bo zawsze najgorszym elementem jest totalna akcja strajkowa” – dodał lider regionalnej „S”, wskazując, iż już w poniedziałek związkowcy mieli sygnały z niektórych kopalń o gotowości do podjęcia strajków pod ziemią.

Zobacz także: Testy na koronawirusa dla górników to ściema? Nikt ich nie badał, dostali informacje, że są „zakażeni”!

„Konkretne rozmowy, już bez ściemniania”

Rozpoczęte w poniedziałek pogotowie strajkowe w zakładach pracy ma polegać przede wszystkim na ich oflagowaniu oraz organizowaniu spotkań informacyjnych z załogą – tzw. masówek. Związki liczą, że w ciągu najbliższego tygodnia dojdzie do rozmów z rządem.

„Muszą być konkretne rozmowy, już bez ściemniania. Niech rząd się wreszcie określi, co dalej z przemysłem na Śląsku, co w ogóle z funkcjonowaniem Śląska w kontekście zwłaszcza przemysłu wydobywczego, i na ile może nam obiecać, że transformacja nie będzie w takim tempie, jak to było ostatnio zapowiedziane. Jesteśmy za zmianami, ale nie w tym szalonym tempie, które chce zrobić rząd” – powiedział szef śląskich struktur OPZZ Wacław Czerkawski.

Jak mówił Dominik Kolorz, związkowcy są świadomi, że „prawdopodobnie nadchodzi kres węgla” i deklarują gotowość do „bardzo merytorycznych i długich rozmów” na temat transformacji Śląska.

Ich zdaniem powinna ona być rozłożona na najbliższe 40 lat i wymaga specjalnych programów, dających nowe miejsca pracy – jedno nowe za jedno utracone w tradycyjnym przemyśle. Kolorz ocenił, że wypracowany przy udziale Solidarności rządowy Program dla Śląska obecnie stał się martwy, a 80 proc. zapisanych w nim kluczowych inwestycji, oprócz infrastrukturalnych, nie jest realizowane.

 

REKLAMA