
Janusz Korwin-Mikke odniósł się do sporu o hodowle zwierząt futerkowych. Jeden z liderów Konfederacji w sowim wywodzie wypunktował oponentów, którymi w tym przypadku byli zwolennicy zamknięcia ferm. Konkludując podał, że najnowsze doniesienia naukowców świadczą o odczuwaniu cierpienia przez rośliny, a więc będąc konsekwentnymi, weganie powinni zrezygnować i z ich konsumpcji.
Co za trucie bez sensu o tych futerkach? Moje zwierzę należy do mnie – i kropka. Nie jest rzeczą – ale nie jest też człowiekiem. Jeśli ktoś bez powodu męczy zwierzęta, to spotyka się z potępieniem. Jeśli robi to na widoku – podlega karze za sianie zgorszenia publicznego. To wszystko – zaczął Korwin-Mikke.
Zwierzęta musimy zabijać i zjadać – bo jesteśmy wszystkożercami. Wykorzystujemy też zwierzęta na tysiące innych sposobów. I nosimy futra – bo kobietom jest zimno, a produkcja sztucznych futer strasznie zatruwa środowisko naturalne. Jedno sztuczne futro – to 10.000 martwych motyli!
Stwierdzenie, że „Zwierzęta trzeba traktować tak samo jak ludzi!” nie jest nonsensowne; jest sensowne – i niebezpieczne, bo wynika z niego, że ludzi należy traktować tak samo, jak zwierzęta. Kto twierdzi, że zwierzęta trzeba traktować tak samo, jak ludzi – ten nie widzi nic dziwnego w tym, że niemieccy socjaliści wyrabiali z ludzkiego tłuszczu mydło.
Kiedyś śp.Kǒng Fū-Zǐ i śp.Lǎo-Zǐ z mostka w cesarskim parku patrzyli na pływające w stawie rybki – i Konfucjusz powiedział: „Patrz jak radośnie pływają; jak dobrze jest być rybą…” Na co Mistrz Lǎo nieco kąśliwie: „A skąd Ty, który nie jesteś rybą, wiesz, na czym polega przyjemność ryb?” Na co Mistrz Kǒng: „A skąd Ty, który nie jesteś mną, wiesz, że ja nie wiem, na czym polega przyjemność ryb?”.
Więc ja nie wiem, czy norki w klatkach są szczęśliwe – podejrzewam jednak, że są bardziej szczęśliwe od norek zjadanych przez np. lisa. Prowadzą życie będące marzeniem socjalisty: pełne bezpieczeństwo, wolne niedziele i soboty – a nawet piątki, czwartki, środy, wtorki i poniedziałki – za darmo mieszkanie, wyżywienie, ogrzewanie – i mieszkają sobie w parach. Do lewicowego ideału brakuje im tylko telewizji – hodowcy tego nie zainstalują, by futerka norkom nie sparszywiały.
Oczywistym jest przy tym, że norki hodowlane urodziły się w klatce, przywykły do klatki – i w lesie po prostu by marnie zdechły. Ciekaw jestem, co przyjaciele norek proponują zrobić z norkami w momencie wprowadzenia w życie zakazu ich hodowli? Sprzedać za granicę, gdzie będą miały lepsze warunki?
Jeszcze bardziej jestem ciekaw, co mamy zrobić po wprowadzeniu w życie zakazu hodowli świnek na rzeź, krów, owiec – i wprowadzeniu wegetarianizmu? Bo, jak rozumiem, miłośnicy zwierząt do tego dążą – w przeciwnym razie byliby niekonsekwentni. Jeść roślinki? Oj, tu znów się będzie można naciąć, bo najnowsze badania pokazują, że rośliny też czują i nawet potrafią się komunikować ze sobą.
Pozostanie jedzenie owoców, jajek i miodu – o ile, oczywiście, wolno będzie rabować pszczoły z owocu ich trudu.
Człowiek kochający inne narody bardziej, niż własny, nazywa się zaprzańcem. Jak nazwać kogoś, kto kocha wszystkie gatunki poza swoim? Kto chce ograniczyć wolność posiadacza psa dla (na ogół: rzekomego…) dobra tego psa?
PS. Argumenty ekonomiczne pominąłem. Oczywiście, że Polska przeżyje bez przemysłu futrzarskiego, przeżyje też bez wielkich pieców zatruwających atmosferę, przeżyje bez kwitnącej branży gier komputerowych zatruwających umysły… Tylko: tu stracimy 1‰, tam stracimy 1‰ – i w końcu obudzimy się nadzy i bosi.
W pierwszym komentarzu linki do pokazów cyrkowych, które KIEDYŚ wolno było oglądać polskim dzieciom.
Co za trucie bez sensu o tych futerkach? Moje zwierzę należy do mnie – i kropka. Nie jest rzeczą – ale nie jest też…
Opublikowany przez Janusza Korwin-Mikke Niedziela, 13 września 2020