Rządzą nami szaleńcy. Zasady zlecania testów na koronawirusa to recepta na paraliż szpitali

Adam Niedzielski, nowy minister zdrowia.
Adam Niedzielski, minister zdrowia. (Fot. Horenst1, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons)
REKLAMA

Na rządowej stronie gov.pl dostępny jest poradnik na temat zlecania testów na koronawirusa. Według niego każdy pacjent z pozytywnym wynikiem powinien udać się do szpitala na badanie. To prosta recepta na paraliż szpitali.

Na początku pandemii koronawirusa docierały do nas obrazy z innych państw – tak bardzo przepełnione szpitale, że trzeba było otwierać jednostki polowe lub przerabiać supermarkety na szpitale. Niestety, niedługo i u nas może dojść do paraliżu. Wszystko dzięki wydanym przez rząd zasadom zlecania testów na koronawirusa.

Jeśli pacjent podczas teleporady wymienia objawy typowe dla koronawirusa, to „wtedy lekarz podstawowej opieki zleca test za pośrednictwem aplikacji gabinet.gov.pl oraz przekazuje pacjentowi informację o mobilnych punktach pobrań tzw. drive thru, w których można wykonać badanie (lekarz informuje pacjenta o konieczności unikania transportu publicznego)”.

REKLAMA

Najgorsza jest jednak dalsza część: „Jeśli wynik jest pozytywny, lekarz rodzinny informuje pacjenta o wyniku i o konieczności udania się do oddziału zakaźnego lub obserwacyjno-zakaźnego. Lekarz POZ przekazuje także informację do szpitala z oddziałem zakaźnym o fakcie skierowania pacjenta z potwierdzonym COVID-19”.

W praktyce oznacza to, że osoby, które przechodzą Covid-19 jak zwykle przeziębienie, będą również musiały udać się do szpitala. W okresie tzw. drugiej fali to mogą być ogromne masy ludzi (nie ma w tym nic dziwneg0 – jesienią mnóstwo ludzi choruje również na grypę). Jeśli oni wszyscy będą musieli przejść przez szpitale, to grozi to poważnym paraliżem.

Wtedy rzeczywiście mogą się u nas pojawić obrazy przepełnionych i niewydolnych szpitali. Zrobimy to sobie na własne życzenie.

REKLAMA