Naukowcy nie mają wątpliwości. Lockdown niszczy zdrowie publiczne

Lockdown.
Lockdown - zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay
REKLAMA

Amerykańscy epidemiolodzy alarmują, że polityka lockdownu ma druzgocący wpływ na zdrowie publiczne. Lekarze z uniwersytetów Harvarda, Oksfordzkiego i Stanford postulują zastosowanie innej strategii. Ich zdaniem, zanim populacja osiągnie zbiorową odporność, trzeba skupić się na ochronie osób najbardziej zagrożonych.

Biostatystyk i epidemiolog z Uniwersytetu Harvarda dr Martin Kulldorff ma doświadczenie w wykrywaniu i monitorowaniu ognisk chorób zakaźnych. Zajmuje się także oceną bezpieczeństwa szczepionek. Dr Sunetra Gupta z Oksfordu jest natomiast epidemiologiem z doświadczeniem w immunologii oraz matematycznym modelowaniu chorób zakaźnych.

Z kolei dr Jay Bhattacharya – profesor ze Stanford University Medical School – jest epidemiologiem i ekonomistą zdrowia, a także ekspertem ds. polityki zdrowia publicznego. Bada m.in. zagrożone populacje. Lekarze ci alarmują, że przyjęta strategia lockdownu w walce z koronawirusem stanowi zagrożenie dla zdrowia publicznego.

REKLAMA

Jak podkreślają, powszechnie wprowadzane metody zwalczania COVID-19 mogą odbić się na fizycznym i psychicznym zdrowiu ludności. Domagają się zamiany lockdownu na „zogniskowaną ochronę”.

„Obecna polityka lockdownu ma druzgocący wpływ na krótko- i długoterminowe zdrowie publiczne” – przestrzegają naukowcy.

Zdaniem ekspertów, obecna polityka prowadzi do m.in. pogorszenie się wyników odnoszących się do chorób układu krążenia, zmniejszenia liczby badań przesiewowych w kierunku raka, a także pogorszenia psychicznej kondycji ludności. W kolejnych latach czynniki te będą składały się na nieodwracalne szkody – w tym zwiększenie śmiertelności.

„Na szczęście nasza wiedza na temat wirusa rośnie. Wiemy, że ryzyko zgonu z powodu COVID-19 jest ponad tysiąckrotnie wyższe u osób starszych i niedołężnych niż u młodych. Dla dzieci COVID-19 jest mniej niebezpieczny, niż wiele innych chorób, w tym grypa” – podkreślają eksperci.

Zbiorowa odporność

„Naukowcy przypominają, że wraz ze wzrostem odporności populacji spada ryzyko zakażenia wszystkich – w tym osób podatnych na zakażenie. Wiemy, że wszystkie populacje ostatecznie osiągną odporność zbiorową – punkt, w którym wskaźnik nowych infekcji jest stabilny – i że może temu pomóc (ale nie jest to od niej zależne) szczepionka. Dlatego naszym celem powinno być zminimalizowanie śmiertelności i szkód społecznych do czasu osiągnięcia odporności zbiorowej” – wskazali.

Zdaniem amerykańskich profesorów grupom najmniej podatnym na ryzyko powikłań nie należy narzucać restrykcji. Trzeba im natomiast pozwolić przejść infekcję. Szczególnie chronione powinny być natomiast osoby z grupy ryzyka. To główne zasady koncepcji „zogniskowanej ochrony”.

Eksperci podkreślili, że „domy opieki powinny korzystać z personelu z nabytą odpornością i przeprowadzać częste testy PCR innych pracowników i wszystkich odwiedzających”. Wskazali, że należy „zminimalizować rotację personelu”, a mieszkający tam emeryci „powinni mieć przy sobie artykuły spożywcze i inne niezbędne artykuły”. „W miarę możliwości powinni się oni spotykać z członkami rodziny na zewnątrz, a nie w środku” – dodali naukowcy.

Proste środki higieny

Do uzyskania odporności zbiorowej naukowcy zalecają proste środki higieny.

„Aby obniżyć próg odporności zbiorowej, wszyscy powinni stosować proste środki higieny, takie jak mycie rąk i pozostawanie w domu w przypadku choroby. Szkoły i uniwersytety powinny być otwarte na indywidualne nauczanie. Należy wznowić zajęcia pozalekcyjne, takie jak sport. Młodzi dorośli niskiego ryzyka powinni pracować normalnie, a nie w domu. Restauracje i inne firmy powinny się otwierać. Należy wznowić działalność artystyczną, muzyczną, sportową i inną działalność kulturalną. Osoby bardziej zagrożone mogą uczestniczyć, jeśli chcą, podczas gdy społeczeństwo jako całość korzysta z ochrony zapewnianej osobom bezbronnym przez osoby, które uzyskały odporność grupową” – wskazali w raporcie eksperci.

Tylko od niedzieli raport epidemiologów poparło około 60 tys. osób, w tym przeszło 2,6 tys. reprezentantów nauk medycznych i nauk o zdrowiu publicznym, a także ponad 3,4 tys. przedstawicieli służby zdrowia.

Źródło: Polsat News

REKLAMA