Respiratory-widmo od byłego handlarza bronią. Ministerstwo Zdrowia zgłasza się do Prokuratorii Generalnej RP

Oddział intensywnej terapii wyposażony w respiratory. Zdjęcie ilustr.: EPA/TAMAS KOVACS HUNGARY OUT Dostawca: PAP/EPA.
Oddział intensywnej terapii wyposażony w respiratory. Zdjęcie ilustr.: EPA/TAMAS KOVACS HUNGARY OUT Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA

Ministerstwo Zdrowia wystąpiło do Prokuratorii Generalnej RP o wszczęcie postępowania o zabezpieczenie i zapłatę w związku z nieuregulowaniem zaległych płatności przez firmę E&K za respiratory. Wiosną MZ zakupiło od byłego handlarza bronią respiratory za 370 milionów złotych. Sprzętu w całości nigdy nie dostarczono. Pieniędzy w całości nie zwrócono.

„W dniu 2 listopada 2020 r., w związku z nieuregulowaniem zaległych płatności przez kontrahenta – firmę E&K sp. z o.o., Ministerstwo Zdrowia wystąpiło do Prokuratorii Generalnej RP z wnioskiem o wszczęcie postępowania procesowego o zabezpieczenie i zapłatę” – poinformował rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz.

Umowę zawarto 14 kwietnia 2020 r. przez Ministerstwo Zdrowia z firmą E&K na zakup 1241 respiratorów. Firma byłego handlarza bronią dostarczyła sprzętu o wartości 9 mln euro i to by było na tyle.

REKLAMA

„Z tytułu wskazanych żądań firma E&K sp. z o.o. zwróciła do Ministerstwa Zdrowia kwotę 14 mln euro, deklarując na piśmie, że pozostałą zaległą kwotę ureguluje do końca października 2020 r. Biorąc pod uwagę deklarację kontrahenta, resort nie kierował sprawy na drogę postępowania sądowego. Zaległości, których dotyczy wniosek do Prokuratorii Generalnej to: 11,9 mln euro niezwróconych przedpłat oraz 3,6 mln euro kar umownych” – informuje Andrusiewicz.

Rzecznik broni decyzji o zakupie respiratorów

Po poinformowaniu opinii publicznej o złożeniu zawiadomienia do prokuratury, rzecznik Andrusiewicz wystąpił w TVN 24. Bronił zakupu respiratorów od handlarza bronią. Powołał się na słynne już „ciężarówki wywożące zwłoki” i argumentował, że w tym okresie zakup respiratorów był „racjonalny”.

„Wówczas podpisaliśmy tę umowę w zgodzie z literą prawa i opierając się na rekomendacji służb. Umowa była realizowana. Niestety, tak jak to zdarza się na rynku, kontrahenci nie wywiązują się często z całości umów. W naszym przypadku też tak było” – stwierdził.

Zapewnił też, że decyzja o zakupie sprzętu zapadła, gdy nie było go na całym świecie. „To była decyzja racjonalna, biorąc pod uwagę sytuację epidemiologiczną i braki sprzętu na całym świecie” – stwierdził Andrusiewicz.

Handlarz bronią wykiwał ministerstwo zdrowia jeszcze bardziej? Nie 200 mln, a 370 mln złotych poszło na respiratory widmo

 

REKLAMA