Interwencyjny skup chryzantem totalnym absurdem. „Szczerze mówiąc, zapomnieliśmy o prowadzących działalność nierejestrowaną”

Chryzantemy/obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
Chryzantemy/obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
REKLAMA

Rząd bohatersko zapowiadał rozwiązanie własnoręcznie stworzonego problemu. Ogłoszona na kilka godzin przed wejściem w życie decyzja o zamknięciu cmentarzy od 31 października do 2 listopada zaowocowała „interwencyjnym skupem chryzantem”. Władza przyznała się jednak do ogromnej pomyłki przy ustalaniu zasad skupu.

Rząd szumnie ogłosił, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przeznaczy nawet 180 mln zł na skup chryzantem. Kwiaty cięte wyceniono na 3 zł za sztukę, a doniczkowe – na 20 zł. Żeby uzyskać „zadośćuczynienie” od państwa, przedsiębiorcy do piątku 6 listopada muszą złożyć wniosek i spełnić określone wymagania. I tu zaczynają się schody.

Sprzedawcy muszą bowiem posiadać określoną liczbę kwiatów, żeby ARiMR do końca grudnia wypłacił im pieniądze. W przypadku chryzantem ciętych – 200 sztuk, a doniczkowych – 50 sztuk. Ponadto, w momencie składania wniosku kwiaty muszą być w fazie pełnej dojrzałości rozwojowej. Skup nie dotyczy żadnych innych roślin, ozdób czy zniczy.

REKLAMA

Nie to jest jednak najgorsze. Rządzący właśnie przyznali się, że zapomnieli uwzględnić całkiem sporą liczbę sprzedawców. – Szczerze mówiąc, zapomnieliśmy o osobach prowadzących działalność nierejestrową – przyznał jeden ze współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego.

W myśl art. 5 ust. 1 ustawy Prawo przedsiębiorców (Dz. U. z 2019 r. poz. 1292 ze zm.) wynika, że działalność nierejestrowana to działalność wykonywana przez osobę fizyczną, której przychód należny z tej działalności nie przekracza w żadnym miesiącu 50 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz która w okresie ostatnich 60 miesięcy nie wykonywała działalności gospodarczej. Obecnie kwota minimalna wynosi 1300 zł.

W grę wchodzi więc spora grupa sprzedawców, którzy chcieli jednorazowo dorobić sobie na sprzedaży kwiatów i zniczy w pobliżu cmentarzy. Poniosą straty, ponieważ rząd postanowił pozamykać cmentarze pod pozorem walki z koronawirusem, pozwalając jednocześnie na przemarsze tysięcy wściekłych przez ulice polskich miast. Premier Mateusz Morawiecki utrzymywał, że była to słuszna decyzja. Raczył także wyrazić ubolewanie. Teraz spora część sprzedawców może co najwyżej zrobić herbatę z chryzantem albo zanucić „Chryzantemy złociste”.

Źródła: Dziennik Gazeta Prawna/nczas.com

REKLAMA