Bosak o agresywnych działaniach policji podczas Marszu Niepodległości: „Jak za najgorszych czasów PO”

Krzysztof Bosak. / foto: Twitter: Bosak2020
REKLAMA

W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem polityk Konfederacji Krzysztof Bosak odniósł się do agresywnych działań policji podczas wczorajszego Marszu Niepodległości. Wskazał, że policja miała świadomość, jak skończą się takie działania.

Jechałem autem. Przejechałem cały Marsz Niepodległości od Al. Jerozolimskich do samego końca. Z mojej perspektywy marsz przebiegał w dobrej atmosferze, spokojnie. Natomiast wiem, że mnóstwo osób, które przyjechały autami na Marsz Niepodległości nie były wpuszczane na ustaloną trasę przez policję – podkreślał Krzysztof Bosak.

Polityk zaznaczył, że „policja od początku zdawała sobie sprawę, że część ludzi przyjdzie na piechotę, to było widać jasno z reakcji”.

REKLAMA

W sensie prawnym z powodu, moim zdaniem wadliwych, ustaw PiS-u Marszu właściwie w ogóle nie było. Byli po prostu ludzie, którzy przyszli na miejsce, gdzie marsz miał się odbyć  – wskazał.

Bosak przypomniał, że „policja nie wpuszczała ludzi w ustalony sposób w autach na trasę marszu”.

Policja sama zachęcała ludzi do wysiadania z aut, zostawiania aut i uczestniczenia na piechotę. Dlaczego tak się działo, nie mam pojęcia. Natomiast nasz autokar przygotowany przez posłów, przygotowany przez działaczy przez ponad godzinę nie mógł się dostać na trasę marszu i był przez ponad godzinę odsyłany na inne ulice i tak bez końca zabawa w kotka i myszkę – mówił.

Polityk wskazał, że po raz pierwszy od 2014 roku zwarte oddziały prewencji zostały wprowadzone na trasę marszu. Jak mówił, efektem tego były sceny takie jak w latach 2011-2014 – czyli starcia z policją.

Tajniacy w tłumie, prowokacje i brutalność policji. Nagrania pokazują, jak naprawdę wyglądał Marsz Niepodległości [WIDEO]

Ubolewam nad tym. Potępiam agresję tych, którzy dali się sprowokować. Potępiam też nadużycie środków przymusu bezpośredniego przez policję i dowództwo policji, zwierzchników politycznych, którzy doprowadzili do eskalacji przemocy w dniu wczorajszym, kompletnie bezsensownej i nieuzasadnionej, zarówno na rondzie de Gaulle’a, jak i koło Stadionu Narodowego – podkreślił.

Komuś zależało na zamieszkach

Doszło do starcia pod Empikiem. Nie wiem, kto tam pierwszy zaczął natomiast wiem, że nigdy nie dochodziło do strać z policją, kiedy po prostu policja trzymała się w latach 2015-2019 na pewien dystans do Marszu Niepodległości. I wiem, że zawsze, kiedy policja wyprowadzi tarcze, wyprowadzi tarcze, wyprowadzi funkcjonariuszy w cywilu z pałkami teleskopowymi, działających w oddziałach zwartych i jeśli wyjedzie polewaczka, wówczas zawsze dojdzie do zamieszek. Wydaje mi się, że wczoraj komuś po prostu zależało na tym, żeby tam doszło do bijatyki. W innym wypadku nie mielibyśmy po prostu tych zwartych oddziałów – stwierdził Bosak.

Polityk Konfederacji podkreślił, że „uczestnicy wczoraj nie byli nastawieni agresywnie i nie było żadnego obiektywnego powodu, żeby zaczynać awanturę”.

W mojej ocenie, po wielu latach organizowania manifestacji, znane jest policji prawo, że do niepokojów dochodzi, kiedy manifestacje są zatrzymywane. Kiedy manifestacje idą, to wszystko idzie sprawnie – mówił.

Jak podkreślił, wczoraj marsz godzinami był wstrzymywany, dojazd uczestników był blokowany.

Gdy wreszcie został przepuszczony, to zwarte oddziały prewencji pojawiły się na rondzie de Gaulle’a, a następnie na błoniach Stadionu Narodowego. Jak za najgorszych czasów Platformy Obywatelskiej, czekały setki funkcjonariuszy, po to, żeby zrobić sobie jakieś manewry z przypadkową częścią uczestników, którzy po prostu próbowali dotrzeć do metra czy na stację kolejową Warszawa Stadion – wskazał Bosak.

Źródło: Rzeczpospolita

REKLAMA