Diduszko chce wyrzucać kapelanów ze szpitali. Biedroń popiera, obłęd się szerzy

Agata Diduszko, wdowa po św. pamięci Wojciechu Diduszko, który w grudniu 2016 poległ pod Sejmem, ale nadludzkim wysiłkiem woli zmartwychwstał
Agata Diduszko, wdowa po św. pamięci Wojciechu Diduszko, który w grudniu 2016 poległ pod Sejmem, ale nadludzkim wysiłkiem woli zmartwychwstał/Fot. screen YouTube
REKLAMA

W mocno lewicowej „Krytyce Politycznej” ukazał się tekst radnej z Warszawy Agaty Diduszko-Zyglewskiej, której nie podobają się księża kapelani w szpitalach. Ich największym grzechem jest to, że „pukają do sal”. Zarzut ten umieszczono nawet w tytule jej kuriozalnego artykułu.

Tekst „polityczki lewicy” ocieka antykatolickim jadem, co specjalnie nawet nie dziwi. Kilka fragmentów warto jednak przytoczyć, choćby jako pewien materiał dla zajmujących się popularnym dziś tematem „mowy nienawiści”.

Zaczyna się od przytoczenia opisy chorej feministki, która stwierdza:

REKLAMA

To jest chore, oni nawet nie pukają do sal. Niedawno leżałam na neurologii – covid, obostrzenia, a dwóch jednocześnie księży łaziło po oddziałach. Nie tylko nie pukają do sal (kilkakrotnie zwracałam im na to uwagę), to jeszcze nagabują, niczym akwizytorzy. (…) ksiądz w tej samej kiecce wszędzie i bez maseczki. Konsekrowane – k*wa – ręce”.

Diduszko boli „etatowa, namolna i nieuzasadniona obecność katolickich księży w szpitalach”.

„Skarżą się pacjentki z różnych miast i oddziałów, w różnym wieku” – sugeruje powszechność antyklerykalizmu autorka i smuci się, że „państwo jak zawsze, kiedy w grę wchodzi interes Kościoła, pozostaje absolutnie głuche na głos suwerena. A zwłaszcza suwerenki”.

Dalej pojawiają się kolejne „świadectwa suwerenek”:

„Nie zapomnę wizyty księdza na ginekologii do końca życia… Zero intymności i szacunku do chorych… Chodzą po oddziale jak u siebie – etat, ale jak się wzywa do ostatniej posługi w środku nocy, to ciężko im wstać spod pierzyny. I potrafią skasować człowieka podwójnie. Za mszę żałobną i jeszcze kościelny »przeleci« się z tacą, bo kościół pełny na pogrzebie jak w święta… Hańba!”

I zaraz później już konkretne wezwania:

„Trzeba z tym zrobić porządek! Byłam nachalnie nagabywana przez księdza na oddziale aseptycznym. Wchodził do sal jak do siebie, a żadnego psychologa nie widziałam ani razu”.

Kapelani nie tylko nie pukają, ale w dodatku… „Przylazł do mojej sali, bez pukania, i śmierdział potem, od wieków niepranym ubraniem. Stanął i widząc mój brak zainteresowania, powiedział »niech się dusza rusza«, co pewnie miało być dowcipne. Postał chwilę i wyszedł”.

„Co to w ogóle jest?! Obcy facet włazi do szpitalnej sali jak do obory. Ma gdzieś, że tam są kobiety, ma gdzieś, czy one sobie życzą wizyty księdza. Skądinąd wiem, że na takich szpitalnych kapelanów kierowani bywają księża, którzy nawalili, nieformalnie żonaci, dziecioroby”. Itd. itp.

Feministki wyrzucą kapelanów ze szpitali?

Autorce chodzi jednak w sumie o likwidację etatów kapelanów. Skoro człowiek nie ma duszy, to i jej lekarz zajmuje tylko niepotrzebnie miejsce. Zwłaszcza, że według Diduszko mamy tu „dzieciorobów” bez kultury pukania, śmierdzących potem i nie piorących sutann.

Szpitale są niedofinansowane, a tu Diduszko wyczytała stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej, że „większość z około 600 szpitali w Polsce korzysta z posługi kapelana. Najczęściej są oni zatrudniani na ćwierć, pół czy trzy czwarte etatu lub pracują jako wolontariusze”. W to ostatnie wątpi…

Kwestionuje nawet używanie terminu „wolontariat”: „Opieka duszpasterska to główny obowiązek księży, czyli to, za co płaci im ich pracodawca, a więc Kościół”.

Na koniec szczuje jeszcze na kapelanów pielęgniarki i salowe, dla których brakuje na podwyżki, bo trzeba opłacać etaty księży. Diduszko nie podoba się, że łatwiej w szpitalu skontaktować się z księdzem, niż z personelem.

Podstawy prawne zapewni Monika Płatek

O prawne podstawy zapytała więc autorka prawnika. I na kogo trafiło? Oczywiście na Monikę Płatek, a ta nie ma wątpliwości, że „ustawa o prawach pacjenta mówi tylko i wyłącznie o »prawie do opieki duszpasterskiej« i o »umożliwieniu kontaktu z duchownym jego wyznania«. Szpitalna praktyka zatrudniania na etatach, które powinny służyć personelowi szpitala, księży katolickich – i to zwykle wyłącznie katolickich – to groteskowa nadinterpretacja ustawy i działanie dyskryminujące wobec różnych grup pacjentek”.

W dodatku „w obecnym kontekście wsparcia Kościoła katolickiego dla barbarzyńskiego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, jest to wręcz działanie, które dla wielu ciężarnych pacjentek może być odczuwane jako opresja”.

„Jak widać, księża biegający bez ograniczeń po szpitalach, nagabujący pacjentki i zwiększający zagrożenie epidemiologiczne nie stanowią ilustracji źle ustanowionego prawa, stanowią natomiast przykład systemowego ignorowania zapisów prawnych i deformowania ich w taki sposób, żeby służyły jako kolejne źródło finansowania funkcjonariuszy potężnej uprzywilejowanej i splecionej z władzami państwa instytucji”.

Z tego feministyczno-biurokratycznego żargonu na uwagę zasługuje szczególnie zwrot o „biegających bez ograniczeń” księżach… Na koniec pisze bowiem jeszcze o „księżach szwendających się”.

Tekst „wspaniałej” Diduszko spodobał się Biedroniowi. Kilka „zwierzeń” feministek, które trafiły do szpitala i podzieliły się swoją awersją do kapelanów ma być podkładem i pretekstem do ich usunięcia. Tymczasem w szpitalach leżą ze swoimi fobiami nie tylko feministki. Pracujący tam księża niosą dodatkową pociechę tysiącom „normalnie” chorych. Rewolucyjne wypociny Agaty Diduszko są jednak być może bardziej niebezpieczne dla otoczenia, niż uliczne wygłupy jej koleżanek.

 

REKLAMA