Konserwatywno-liberalna dziennikarka pozywa tzw. weryfikatorów informacji. „Aktywiści lewicy, którzy zamykają ci usta”

Candance Owens. / foto: Wikimedia
REKLAMA

Konserwatywna komentatorka i aktywistka Candace Owens pozywa Facebooka za zniesławienie, co ma związek z działaniem tzw. niezależnych weryfikatorów informacji, którzy podobnie jak w USA działają w Polsce.

Według Daily Wire, Owens powiedziała, że ​​osoby weryfikujące fakty na Facebooku – zatrudniane do oznaczania tego, co uważają za dezinformację – atakują ją bezpodstawnie, a ich weryfikacja doprowadziła do demonetyzacji jej strony na Facebooku.

Czas na weryfikację weryfikatorów

Owens udostępniła na Facebooku opinię lekarza na temat COVID-19 i przeciwdziałania mu, która nie szła z głównym nurtem. – Facebook dodał ostrzeżenie na moje konto i powiedział, że tylko informacje, z którymi się zgadzają, na temat COVID-19 … są do zaakceptowania – relacjonuje publicystka.

REKLAMA

Postanowiłem, że nie zamierzam się poddawać. Tzw. weryfikatorzy informacji, są aktywistami lewicy, którzy zamykają ci usta, jeżeli nie podoba im się to, co mówisz – twierdzi Owens.

Nadszedł czas, aby zweryfikować weryfikatorów informacji – dodaje. – Zamierzam przeprowadzić akcję i pokazać, kim są ci frajerzy i dowiedzieć się, jaki jest ich związek z Facebookiem.

Owens uruchomiła już zbiórkę pieniędzy, a zebrane środki mają jej pomóc w walce z mediami społecznościowymi. – Odbiera się nam wolność. Media społecznościowe określają, co Amerykanie mogą, a czego nie mogą mówić, udostępniać, polubić i publikować. Wspieraj nasze wysiłki prawne w walce z osobami weryfikującymi fakty na Facebooku, konfrontując się z tymi, którzy ograniczają wolność słowa, myśli i wypowiedzi na całym świecie.

Owens udostępniła więcej informacji w filmie, który ukazał się w sieci na początku listopada. – OFICJALNIE pozywam 'Weryfikatorów Faktów’, którzy są po prostu aktywistami – napisała na Twitterze. Jak podała w nagraniu jedną z osób weryfikujących informacje w USA jest wieloletni dziennikarz CNN.

„Niezależni weryfikatorzy” w Polsce

Z podobnymi działaniami mamy do czynienia w Polsce, gdzie tzw. niezależni weryfikatorzy, często działając anonimowo cenzurują określone treści, które im się nie podobają. Tak było w przypadku listu lekarzy, którzy przedstawili alternatywne podejście do walki z COVID-19.

„Najwyższy Czas!” również oberwał na Facebooku. Kilka tygodni temu opublikowaliśmy w całości list polskich lekarzy do rządu, w którym lekarze apelowali o nie uleganie koronapanice.

Facebookowy weryfikator treści na Polskę – demagog.org.pl – doszukał się tam jakichś nieprawidłowości, chociaż ani kropki do tego listu nie dopisaliśmy, i zostaliśmy oznaczeni jako rozsiewcy fake-newsów. Wejścia automatycznie spadły o 70 procent.

Jesteśmy wolnorynkowcami i zarabiamy tylko na reklamach i dobrowolnych wpłatach naszych sympatyków. Bez reklam zginiemy.

Uderzenie z dwóch stron

Jednocześnie do walki z konserwatywno-liberalną prawicą w Polsce włączył się YouTube, który zdemonetyzował kanał Tomasz Sommer i kanał NCzasTV. Żeby dać odpór tej represji powstał więc kanał Tomasz Sommer Extra.

Cenzorzy YT są chyba wielkimi miłośnikami programów redaktora „NCzasu” i to bardzo zaborczymi, bo zaraz po opublikowaniu jednego z pierwszych filmów zdjęli go. Podobno za łamanie jakichś tam „zasad społeczności”.

Jakich dokładnie „zasad społeczności” i w jaki sposób nie idzie się oczywiście dowiedzieć, wszystko jest owiane tajemnicą, a odwołanie jest możliwe dopiero za miesiąc – przez ten czas zostaliśmy pozbawieni możliwości zarabiania. Oczywiście to, czy odwołanie będzie skuteczne to zupełnie inna sprawa.

Korwin-Mikke, Sommer i „Najwyższy CZAS!” pod ostrzałem. YouTube, Facebook i Twitter wzięli się za prawicowe konta

W związku z zaostrzającą się walką z nieprawomyślnymi treściami prosimy naszych czytelników o wsparcie. Dobrowolnej wpłaty można dokonać na konto Fundacji Najwyższy CZAS!, która pomaga w promowaniu konserwatywnych i wolnorynkowych treści.

KLIKNIJ W OBRAZEK -> WESPRZYJ NCZAS>COM
KLIKNIJ W OBRAZEK -> WESPRZYJ NCZAS>COM

Korwin-Mikke pozwie Facebooka?

Do wytoczenia sprawy sądowej Facebookowi namawia Janusza Korwin-Mikkego były poseł Konfederacji, prawnik Jacek Wilk. – To jest bezprecedensowa sprawa, która powinna być rozpatrzona przez sądy – powiedział na antenie wRealu24.

Zwracam uprzejmie uwagę, że przecież jest na przykład zjawisko sprzedaży profili o różnej liczbie lubiących/obserwujących. Czasem to są ciężkie pieniądze, jeżeli ktoś ma kilkadziesiąt tysięcy obserwujących, a już na pewno kilkaset tysięcy lubiących taki profil – mówił Wilk i podkreślił, że „to jest ogromna wartość”.

Skasowano Januszowi Korwin-Mikkemu profil, prawie 800 tysięcy lubiących, którego wartość komercyjna idzie w ciężkie dziesiątki tysięcy złotych (…) Zwracam uwagę, że Facebook też ma korzyści właśnie z tego, że ktoś ma tak wiele obserwujących. Są różne sposoby wyciągania z tego korzyści – dodawał.

Kolejny aspekt dotyczy dóbr osobistych. Janusz Korwin-Mikke zbudował ogromną popularność, ogromne zasięgi przez wiele lat poprzez ten portal. To dzięki temu, w części, odniósł sukces wyborczy (…) i teraz nagle dostaje tak ogromny cios w swój wizerunek. To moim zdaniem też powinno znaleźć swój wizerunek w odpowiednim wyroku sądu – uważa prawnik.

Tu jest bardzo wiele aspektów (…) uważam, że sądy powinny też sprawdzić bardzo prostą rzecz. Czy regulaminy Facebooka są zgodne z polskim prawem – mówił Wilk.

Korwin-Mikke pozwie Facebooka? „Bezprecedensowa sprawa, powinna być rozpatrzona przez sądy”

Wolny rynek a korporacjonizm

W sprawie pojawia się bardzo często fałszywy argument dotyczący tego, że Facebook to prywatna firma i może robić co chce. Facebook czy Google wbrew pozorom nie działają na wolnym rynku, ale tworzą korporacjonizm.

Facebook i Google przez lata korzystali z uprzywilejowanej pozycji, korzystali ze słynnej „sekcji 230” w amerykańskim prawie, które chroniło ich przed odpowiedzialnością. Pociągnięcie tych korporacji do odpowiedzialności np. za złamanie własnego regulaminu jest niemal niemożliwe w USA, o innych krajach nie wspominając.

Zasada była prosta. Facebook i Google mieli być przestrzenią otwartą dla wszystkich, każdy wrzuca co chce i każdy ogląda co chce, a sieci społecznościowe zapewniają jedynie przestrzeń, nie ingerując i nie odpowiadając za działania użytkowników.

Po kilkunastu latach, kiedy dzięki wolności słowa i korzystaniu z prawnych przywilejów udało im się zbudować niemal monopolistyczną pozycję na rynku Facebook i Google jednostronnie zmieniają zasady gry i chcą działać jak wydawcy.

Czytaj więcej na ten temat: Korporacje to wielkie komunistyczne zakłady pracy

REKLAMA