Horror w państwowej służbie zdrowia. „Oddziały covidowe to umieralnie”

Szpital, SOR. koronawirus
Szpitalny Oddział Ratunkowy - zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
REKLAMA

Dziennikarz Paweł Reszka opublikował artykuł „Dlaczego umierają”. Ujawnił w nim relacje lekarzy, którzy pracują na oddziałach covidowych.

Paweł Reszka, reporter i dziennikarz największych polskich gazet, opublikował swoje rozmowy z lekarzami, którzy pracują na oddziałach covidowych. Artykuł „Dlaczego umierają” to przerażający opis polskiej służby zdrowia.

– Statystycznie wyglądamy świetnie – tylko 60 proc. łóżek covidowych jest zajętych. Do tego mamy 657 wolnych respiratorów (wypada po 41 na województwo). Zachorowań mniej. Tylko dlaczego bijemy rekordy w liczbie zgonów? Zadzwoniłem do lekarza, który od miesięcy jest na pierwszej linii. Zapytałem, czy tak samo jak premier Morawiecki uważa, że osiągamy delikatną przewagę w walce z wirusem – czytamy we wpisie dziennikarza.

REKLAMA

Reporter skontaktował się z lekarzem, który opisał ostatnie chwile Polaków trafiających do tych placówek.

– Pacjenci umierają. Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon… pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon… Półtorej godziny snu i znów wezwanie. „Leć, bo się pacjent załamał”. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard” – cytuje relacje lekarza Reszka.

Lekarze nie ukrywają, że Polaków dałoby się uratować, gdyby to, co „na papierze” odpowiadało temu, co w rzeczywistości. Medycy są zgodni w jednym – w szpitalach panuje chaos.

– Opowiem ci, jakie to łóżka. Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. Najpierw covidowcy leżeli w wydzielonym budynku, potem tworzono miejsca covidowe na poszczególnych oddziałach, potem część pacjentów covidowych przeniesiono do innego skrzydła. To wszystko oznacza chaos. Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria… A jutro może się to zmienić – przekonuje jeden z lekarzy.

Lekarze są przerażeni

Najbardziej przerażające są relacje dot. wykończonych lekarzy i brakującego personelu.

– Na stronie brudnej na 19 pacjentów są trzy pielęgniarki. Powinno być dziesięć. Jedna na dwa stanowiska. Tlen w butlach, butle na dwukołowych wózkach przywiązane łańcuchami. Tak tu jest – podsumowuje inny medyk.

Lekarz ze Szpitala Narodowego ujawnia całą prawdę. „Wystąpiłem w jakimś propagandowym kabarecie i jestem wściekły, bo mnie oszukano”

Niektórzy są przerażeni sytuacją. Boją się, za to co dzieje się w szpitalach pójdą „siedzieć”.

– To jest przecież sprawa do prokuratury. I co ja powiem: „Pacjent zmarł, bo skończyła się butla z tlenem, bo nie było komu przypilnować, bo jest mało pielęgniarek”? A co to obchodzi żonę tego faceta? Albo pana prokuratora? Jak widzisz, trudno przeżyć w moim szpitalu. Tu musisz mieć szczęście. Jak ktoś spostrzeże, że butla się kończy, będzie OK. – mówi inny lekarz.

– Jesteśmy wykończeni fizycznie i psychicznie. A to nie jest nawet środek epidemii. Miesiące walki przed nami. Wypłaszczanie krzywej widać tylko w ministerstwie. I chyba tylko dzięki sztuczkom matematycznym. Bo u nas jest dramat. Wczoraj zakaziła się moja żona. Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala? Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy? Skoro ja się boję, co muszą przeżywać inni ludzie, którzy nie są lekarzami? – mówi dziennikarzowi lekarz.

Źródło: Facebook Paweł Reszka

REKLAMA