Tysiące instruktorów drży o pracę. „Matematyka i ekonomia uniemożliwiają otwarcie biznesu na tych zasadach”

epidemia koronawirusa/Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com
REKLAMA

Ogłoszone restrykcje sanitarne dla wyciągów narciarskich są nie do udźwignięcia lub bardzo skomplikują działanie szkółek narciarskich. Powodują one zagrożenie dla miejsc pracy wielu tysięcy instruktorów narciarstwa i snowboardingu – uważają instruktorzy narciarscy.

Według rządowych planów ferie zimowe mają być skumulowane w terminie od 4 do 17 stycznia. Ogłoszone we wtorek obostrzenia przewidują m.in., że na stokach narciarskich będzie limit osób – jedna osoba na 100 metrów, a w gondolach czy na krzesełkach nie będą mogły jeździć obce sobie osoby.

„Te obostrzenia są nie do udźwignięcia i takim sygnałem niepokojącym są stoki narciarskie, na których już nie odbywało się (wstrzymano) śnieżenie. To jest jasny sygnał, że matematyka i ekonomia uniemożliwiają otwarcie biznesu na tych zasadach. Dodatkowo perspektywa, że w związku z uruchomieniem wyciągów możemy zostać odcięci od pomocy finansowej, może być dopiero katastrofą. Koszty poniesione na otwarcie wyciągów w reżimie będą nieadekwatne do możliwości zarobkowej” – powiedział PAP Artur Wysocki, członek zarządu Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa.

REKLAMA

Zwrócił on uwagę, że według tych obostrzeń na małym wyciągu około 300 metrowym, będzie mogło jeździć 12-15 osób. Dodatkowo nie wiadomo, czy instruktorzy narciarscy będą wliczeni w obsługę wyciągu czy nie.

„To kompletnie nieprzemyślane obostrzenia, w dodatku pozostaje wiele pytań” – dodał Wysocki.

Właściciel szkoły narciarskiej HSki Andrzej Hyc z zakopiańskiej Harendy powiedział, że „przy takich limitach działanie szkoły sprowadza się do mocno ograniczonej formy”.

„Szkoły narciarskie generują spory ruch na stacjach narciarskich, co w tym przypadku stawia ich w bardzo trudnej sytuacji. Szkolenia muszą być rozłożone w czasie, a ich liczba najprawdopodobniej znacznie spadnie. Decydować będzie kolejność zapisów” – powiedział Hyc.

Zwrócił on uwagę, że znacznie gorsza od limitów na stokach narciarskich jest informacja o zamrożeniu bazy noclegowej, co spowoduje, że instruktorzy będą opierać swoją działalność niemal na lokalnej społeczności.

„To powoduje, że tysiące miejsc pracy wykonywanych z wielką pasją jest poważnie zagrożona. To będzie ciężki czas dla wielu z nas” – przekonywał Hyc.

Stoki otwarte, ale noclegi i gastronomia zamknięte. Rzecznik rządu: „To droga balansu”

REKLAMA