W Erewaniu manifestacje po upływie ultimatum dla oskarżonego o zdradę premiera Paszyniana

Manifestacja w Erewaniu Fot. screen Twitter
REKLAMA

15 grudnia na ulicach Erewania trwały masowe demonstracje. Ich uczestnicy domagają się dymisji premiera Armenii Nikoli Paszyniana. Uważają, że zawarciem porozumienia o zawieszeniu broni z Azerbejdżanem i oddaniem części terytorium Górnego Karabachu, dopuścił się zdrady.

Reakcja ormiańskiej ulicy stoi trochę w sprzeczności z opinią wojskowych.

Różnice technologiczne i poziom uzbrojenia Azerów wspomaganych przez Turcję, spowodował, że ostatnie walki były nazywane „rzezią”.

REKLAMA

W niczym nie przypomniało to walk o Górski Karabach z końca XX wieku, kiedy to w postsowieckiej przestrzeni górą byli Ormianie. Baku ma ropę, pieniądze i armia azerska mocno się dozbroiła.

Dymisja Nikoli Paszyniana niczego tu nie zmieni. Opozycja postawiła mu ultimatum z żądaniem dymisji, którego termin upłynął we wtorek 15 grudnia. Stąd i wyjście na ulice.

Protesty uliczne pokazują, że do wyciszenia nastrojów jest daleko. Ormian zbulwersowały zwłaszcza obrazki z niszczenia przez Azerów ich historycznych zabytków i miejsc kultury i religii.

Poza tym, Azerbejdżan i Armenia znów zaczęły wzajemnie oskarżać się o naruszenie zawieszenia broni, wynegocjowanego w listopadzie pod egidą Moskwy. Władze Armenii informowały o sześciu żołnierzach rannych i twierdzą, że wojska Azerbejdżanu przeprowadzają w Górskim Karabachu kolejną ofensywę zbrojną.

W regionie rozmieszczono rosyjskie „siły pokojowe”, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów do niego przylegających. Łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem drogę mają pilnować wojska rosyjskie.

REKLAMA