„Nielegalna” impreza w dobie COVID-19. Piłkarz miał uciekać przez okno w dachu i schować się w wannie

Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA

W Niemczech głośno jest o 23-letnim Breelu Embolo. Piłkarz miał brać udział w imprezie, która mogła naruszać ograniczenia pandemiczne, a przed interweniującą policją uciekał przez okno w dachu.

Policja znalazła go w mieszkaniu znajdującym się „w bezpośrednim sąsiedztwie” miejsca, w którym odbywało się towarzyskie spotkanie.

Według informacji dziennika „Bild”, w nielegalnym party w kawiarni „Extrablatt” nad jeziorem Baldeney w Essen uczestniczyły 23 osoby, w tym ośmiu mężczyzn i 15 „skąpo ubranych kobiet”.

REKLAMA

Wszyscy byli bez maseczek. Embolo po przyjeździe policji miał uciec przez okno na dach i dalej do sąsiedniego mieszkania. Piłkarz zaprzeczał udziałowi w imprezie i ucieczce. Twierdził, że w tym czasie oglądał koszykówkę w telewizji.

Jednak w środę rzecznik policji zrelacjonował wydarzenia z sobotniej nocy w następujący sposób: kiedy przybyła policja, jedna osoba uciekła przez okno w dachu z zamkniętej restauracji nad Baldeneysee w Essen. Osoba przebiegła po dachu i weszła do sąsiedniego mieszkania przez inne okno. Policja uzyskała dostęp do tego mieszkania i znalazła tam jedną osobę. Był to Embolo.

„Był sam w pomieszczeniu” – powiedział rzecznik. Nie było sposobu, aby wyjść z mieszkania niezauważonym, ponieważ kompleks był otoczony przez policję. „Dlatego zakładamy, że mężczyzną, który uciekł przez dach był Embolo” – nadmienił funkcjonariusz.

Schował się w wannie

Według informacji dziennika „Bild”, gwiazda Borussii Moenchengladbach i reprezentacji Szwajcarii kameruńskiego pochodzenia schowała się przed policją w wannie.

Dlaczego policja w ogóle interweniowała? Imprezę zgłosili „życzliwi” sąsiedzi, którym podobno przeszkadzała zbyt głośna muzyka.

Borussia Moenchengladbach – klub, w którym występuje Embolo – na razie nie wyciągnie żadnych konsekwencji wobec piłkarza. Wskazuje, że nie ma twardych dowodów, a wszystko opiera się na relacji prasy oraz „kwestii spekulacji policji”.

REKLAMA