Bankructwo grozi ponad połowie restauracji i hoteli. W lutym może upaść co piąte przedsiębiorstwo

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PxHere
REKLAMA

Co piąte przedsiębiorstwo z branży gastronomicznej oraz hotelarskiej zbankrutuje już w lutym. Jeśli lockdown zostałby przedłużony do kwietnia upadek grozi aż połowie branży – podaje money.pl.

Twardy lockdown, nazywany dla zmylenia przeciwnika, tj. obywateli, „Narodową Kwarantanną” ma potrwać co najmniej do końca stycznia. Jednak głosy z rządu zdradzają, że raczej nie ma co liczyć na gwałtowne ruchy i otwarcie hoteli oraz restauracji.

Rozważane jest raczej posłanie kolejnych klas do szkół, być może otworzyć będzie mogła się bez problemów część sklepów. Tymczasem utrzymanie lockdownu w lutym może oznaczać bankructwo już co piątej restauracji i hotelowi.

REKLAMA

Według danych Biura Informacji Kredytowej już w październiku 7,5 procent działających na rynku firm gastronomicznych posiadało poważne zadłużenie. – Szacujemy, iż w grudniu minionego roku suma długów przekroczyła już 700 mln złotych, a liczba zadłużonych firm gastronomicznych jest bliska 10 procent – wskazuje Jan Enno Einfeld, dyrektor generalny Finiata Group.

Co jednak najbardziej nas niepokoi to ponad połowa (57,1 procent) przedsiębiorców z sektora HoReCa (hotelarsko-gastronomicznego – red.), którzy oceniają, że nie przetrwają na rynku dłużej niż trzy miesiące, jeśli obostrzenia się utrzymają. Co piąta firma (20,8 procent) szacuje wytrzymałość zaledwie do około miesiąca – dodaje.

Utrzymanie obostrzeń w lutym jest niemal pewne. Zapewne na konferencji w przyszłym tygodniu usłyszymy o przedłużeniu większości obowiązujących restrykcji na kolejne dwa tygodnie. Nieoficjalnie mówi się jednak o dużo gorszym wariancie.

Jak donosiła kilka dni temu „Rzeczpospolita” rząd PiS, wzorem państw europejskich, planuje utrzymanie lockdownu nawet do kwietnia. – Byliśmy informowani na rozmowach z wiceminister Semeniuk, że raczej przed marcem, czy nawet przed końcem marca wielkiego odmrożenia nie będzie – mówił wówczas w rozmowie z money.pl Adam Ringer, prezes Green Caffe Nero.

To wszystko w drodze – jak orzekł WSA w Opolu – nielegalnych rozporządzeń, a także wbrew zapowiedziom rządu. Zgodnie z planem przedstawionym przez premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra zdrowia Adama Niedzielskiego Polska od końca grudnia niemal nieprzerwanie powinna być w „żółtej strefie”, a to oznacza m.in. możliwość otwarcia restauracji i siłowni.

Ponieważ rząd nie stosuje się do własnych zapowiedzi, a ponadto nie oferuje przedsiębiorcom wystarczających rekompensat, ci sami postanowili otworzyć swe biznesy. Otwiera się coraz więcej restauracji, hoteli, a także siłowni.

Obywatelski bunt. Wisła otwiera stoki narciarskiego 1 lutego. „Dajcie nam pracować!”

REKLAMA