
– Szykujemy się na batalię – mówił na kilka minut przed otwarciem współwłaściciel rybnickiego lokalu Face2Face, Marcin Koza. Miał rację – władza przypuściła zmasowany atak na otwarty klub.
– Szykujemy się na batalię. Mamy nadzieję, że policja, która według naszych informacji jest już na mieście będzie pilnować bezpieczeństwa na zewnątrz, a nie w klubie, który jest miejscem Strajku Przedsiębiorców i kongresu dziennikarzy – mówił na kilka minut przed otwarciem współwłaściciel lokalu, Marcin Koza.
Nadzieje były płonne, na popularny śląski klub Face2Face, który otworzył się już po raz kolejny, nasłano wszystkie możliwe służby. O sprawie informuje facebookowa strona Veto.media.
„Oprócz policji i sanepidu na imprezę postanawia wpaść również Służba Celna i skarbówka” – informuje portal i opisuje, w jaki sposób funkcjonariusze szukali „haków” na właścicieli lokalu.
„Urzędnicy dostają polecenie sprawdzenia kas fiskalnych – za problem uważają brak kasy w szatni. Urzędnik dodaje, że sprzedaż w szatni nie była ewidencjonowana. Przedsiębiorca odpowiada – sprzedaż nabijana jest razem z wejściówką. Jest to metoda powszechnie stosowana w klubach, praktycznie nigdzie nie ma kas w szatniach” – czytamy.
Możliwe, że nalot, który funkcjonariusze zorganizowali na Śląsku jest pierwszym z wielu. O tym, że aparat władzy najprawdopodobniej rzuci wszystkie możliwe siły do obrony reżimu covidowego pisaliśmy już wcześniej:
A więc wojna. Rząd szykuje zmasowane obławy na otwarte lokale. „Nie będzie litości”
Jeśli rząd chce wygrać tę wojnę z Polakami, to łapanki będą musiały być rzeczywiście masowe, bo w Polsce otworzyło się nawet kilkadziesiąt tysięcy lokali.
Nic więc dziwnego, że władza chce zaangażować do obrony reżimu wszystkie służby, bo funkcjonariuszy sanepidu mogłoby im po prostu nie wystarczyć.
Źródło: Facebook/Veto.media, RMF FM< NCzas, Dziennik Zachodni