„Ludzie ponownie nie dadzą się zamknąć. Grozi nam rewolucja!”. Znany psycholog komentuje wydarzenia z Zakopanego

Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
Koronawirus - zdj. ilustracyjne. Źródło: Pixabay
REKLAMA

Trwa nagonka na turystów, którzy na weekend pojechali do Zakopanego. Władza mówi o nieodpowiedzialnych Polakach i grozi powrotem do surowszych obostrzeń. Profesor Zbigniew Nęcki wskazuje jednak, że zachowanie osób na Krupówkach jest jak najbrdziej naturalne.

Znany psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego mówi, że obrazy z Zakopanego to intrygujący i ciekawy przypadek z naukowego punktu widzenia.

Zauważa, że osoby nieprzestrzegające reżimu sanitarnego to mały procent wszystkich turystów.

REKLAMA

„Na zdjęciach i filmach z Krupówek widziałem, że bawiło się tam nocami maksymalnie kilkaset osób w jednej grupie. Tymczasem w ten weekend na Podhalu było minimum kilkadziesiąt tysięcy turystów. Ludzie nagrani to więc jakiś mały procent wszystkich, jacy pojechali w góry” – mówi w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” prof. Nęcki.

„Przyjechali oni do Zakopanego w pierwszy weekend, gdy rząd trochę poluzował obostrzenia pandemiczne i, jak to się mówi kolokwialnie, 'puściły im hamulce’ lub 'zerwali się ze smyczy'” – kontynuuje.

Wskazuje, że z punktu widzenia nauki to znane i obserwowane od wielu lat zjawisko. „Nazywa się z angielskiego 'acting out'” – mówi.

„Ludzie mają dość obostrzeń jakie nałożono na nich w związku z pandemią i policję utożsamiają z władzą i aparatem reperkusji, która ma ich karać. Dlatego widok policji powodował w ludziach agresję. Tak działo się zawsze, od starożytności począwszy, gdy władza zbytnio uciskała społeczeństwo. W tym wypadku ludzie względem policji pozwalali sobie nawet na więcej, bo wchodziła też w grę psychologia tłumu. Wiadomo, że w tłumie jesteśmy silniejsi” – tłumaczy.

„To co się działo w weekend w Zakopanem pokazuje bowiem, że my Polacy jako społeczeństwo jesteśmy już tak zmęczeni tym, że przez pandemię rząd nam ciągle czegoś zakazuje (czasem słusznie czasem nie), że jesteśmy o krok od wybuchu rewolucji! To się w historii już zdarzało, że małe incydenty potrafiły przerodzić się później w duże zamieszki, które kończyły się nawet na rewolucjach. Ludzie tak długo byli zamknięci w domach, że teraz gdy poczuli trochę wolności – nawet w postaci możliwości wyjazdu w góry na narty – że nie będą absolutnie chcieli jej już oddać” – podkreśla prof. Nęcki.

Koronatotalitaryzm. Ministerstwo grozi nowymi zakazami – wjazdu i sprzedaży alkoholu

Źródło: Głos Wielkopolski

REKLAMA