Chaos na granicach ze Słowacją i Czechami? Rząd nie wydał jeszcze stosownego rozporządzenia

Czeska granica.
Czeska granica. (Fot. PAP)
REKLAMA

Rząd Mateusza Morawieckiego zdecydował, że w sobotę od północy osoby przyjeżdżające do Polski z Czech i Słowacji będą musiały na granicy okazać negatywny test na koronawirusa, w przeciwnym razie czeka ich kwarantanna. Problem w tym, że jak na razie nie wydano stosowanego rozporządzenia w tej sprawie.

„To rozporządzenie ma określić, jaki konkretnie wynik testu należy okazać przy wjeździe do Polski. Nie wiadomo, czy to ma być szybki test, czy PCR, czy antygenowy. Nie ma też informacji, w jakim języku ten wynik ma być podatny i w jakiej formie” – czytamy na stronie RMF FM.

Reporter stacji nieoficjalnie dowiedział się, że test ma być zrobiony maksymalnie 48 godzin przed wjazdem. Jego forma ma być dowolna, a wynik w języku polskim albo angielskim. Jednak… „całość może się zmienić” – czytamy w piątek przed południem.

REKLAMA

W tej sytuacji jeśli turysta, kierowca autobusu albo tira rusza właśnie w trasę i ma po północy wjechać do Polski przez Czechy albo Słowację, to ryzykuje tym, że będzie miał zły test. Na granicy będzie miał problemy – z winy rządu – zauważa Krzysztof Berenda z RMF FM.

Wszystko ma przypominać kontrole drogowe. Służby będą rozstawione na drogach prowadzących do granic. Wiele wskazuje na to, że nie wszyscy będą sprawdzani, bo bez zamknięcia granic nie będzie to możliwe.

Funkcjonariusze będą sprawdzać, czy przekraczający granicę mają aktualny test na koronawirusa z wynikiem negatywnym. Z kolei pracownicy transgraniczni, czy uczniowie będą musieli okazać stosowne zaświadczenie. Z obowiązku posiadania testu mają też być zwolnieni transportowcy.

Nowe przepisy, zgodnie z zapowiedzią rządu, mają zacząć obowiązywać od północy w sobotę.

 

REKLAMA