
Rząd wciąż trzyma gastronomię w zamknięciu. Wiele restauracji dołączyło jednak do akcji #otwieraMY. Działają otwarcie i jawnie przyznają się do „łamania” nielegalnych koronarestrykcji. Są też tacy, którzy schodzą do podziemia.
Sposobów na obejście obostrzeń jest wiele. Jedna z wrocławskich restauracji włoskich, na Krzykach, daje klientom dwustronicową umowę najmu. Zamiast posiłków, knajpa oferuje klientom „przestrzeń do pracy”. Udostępnienie powierzchni kosztuje 5 zł.
Jednocześnie knajpa pozwala na zamówienie posiłków i napojów – bo podczas pracy można zgłodnieć. – Jakoś trzeba sobie radzić – mówiła dziennikarzom money.pl kelnerka, pytana skąd taki pomysł.
Jak podaje portal, środków ostrożności jest więcej. Okna są zasłonięte, ponieważ lokal znajduje się przy dość ruchliwej ulicy.
Klienci są proszeni o noszenie maseczek, za każdym razem, gdy odejdą od stolika oraz dezynfekcję rąk. – Spodziewamy się kontroli sanepidu i policji, dlatego apelujemy o maksymalne stosowanie się do zasad – wyjaśniała kelnerka.
Właścicielka restauracji – firmy wynajmującej przestrzeń do pracy – wyjaśniła, że do „przebranżowienia” zachęcił ją wiceminister finansów Piotr Patkowski.
– Motywatorem do takiej decyzji był wywiad z wiceministrem Patkowskim. Skoro apelował o przebranżowienie, to się przebranżowiłam – skwitowała kobieta.
Jak podkreślała, teraz jej firma wynajmuje przestrzeń do pracy. – Do każdego paragonu doliczamy opłatę za wynajem czy opakowanie na wynos – dodała.
Przyznała również, że nie narzeka na brak klientów. – Ludzie są spragnieni wyjścia i chcą oderwać się od tej smutnej rzeczywistości. Telefonów jest tak dużo, że chyba musimy zatrudnić telefonistkę – zażartowała.
Oprócz klientów w knajpie regularnie pojawiają się też policja i sanepid. W ocenie restauratorki, „wszyscy podczas kontroli mają poczucie, że uczestniczą w farsie”.
– Kontrole przebiegają sprawnie, goście też są bardzo wyrozumiali. Nie raz i nie dwa mieliśmy sytuacje, w której wizyta policji spotkała się z aplauzem i oklaskami ze strony klientów – mówiła.
Jak podkreśliła, od państwa nie chce żadnej „pomocy”. Restauratorka opłaciła ZUS w terminie, mimo że mogła skorzystać z odroczenia. – Nic od nich nie chcę. Niech po prostu pozwolą mi pracować – skwitowała.
Źródło: money.pl