Prof. Robert Gwiazdowski na łamach „Rzeczpospolitej” pisze o „Nowym Ładzie” premiera Mateusza Morawieckiego, skojarzenia którego z „New Dealem” socjalisty Roosvelta są jak najbardziej wskazane.
– Dla odróżnienia od amerykańskiego pierwowzoru nasz będzie nazywał się Polski Nowy Ład. Nie wiem dlaczego nie „Narodowy”? – pisze prof. Gwiazdowski.
Ekonomista przypomina, że w ramach „Nowego Ładu” jako pierwszy został zaprezentowany Krajowy Plan Odbudowy. – Tu się stratedzy od komunikacji społecznej nie popisali, bo cóż mielibyśmy „odbudowywać”? Przecież wszystko po pięciu latach rządów PiS funkcjonuje doskonale – kpi.
Nowy Ład
– To przedsionek do polskiego, Nowego Ładu – mówił premier Mateusz Morawiecki. Krajowy Plan Odbudowy zakładający wydawanie miliardów złotych z pieniędzy podatnika, to jedynie początek tego, co czeka nas po zniszczeniu polskiej przedsiębiorczości za pomocą lockdownu.
Podczas konferencji prasowej pojawiały się jedynie zapowiedzi kolejnych wielkich inwestycji i jednym tchem wymieniano kolejne projekty, na które zostaną wydane środki.
Nie było jednak mowy o takich kwestiach jak deregulacja czy obniżenie podatków, które byłyby najlepszą odpowiedzią na kryzys gospodarczy zafundowany nam przez rządzących naszym nieszczęśliwym krajem.
– Przede wszystkim ze wsparciem Krajowego Programu Odbudowy chcemy zaproponować szereg wielkich programów inwestycyjnych – zaznaczył Morawiecki.
Owszem. Ludzie są tacy głupi
– Deal (co ciekawe, „dilować” oznacza też handlować narkotykami) polegać ma na tym, że bogatsi oddadzą więcej na przekupywanie biedniejszych – pisze prof. Gwiazdowski. Dodaje tu przykłady, jak sztandarowy program PiS-u „500 plus”.
– Choć słyszeliśmy na nagraniach u Sowy, jak Premier dziwił się, „że ludzie są tacy głupi, że to działa”, to nie ma się czemu dziwić. Owszem – są – dodaje ekonomista.
I przypomina tu po raz n-ty, że aby wpaść w drugi próg podatkowy i być tym „bogatszym” wystarczy zarabiać 7,5 tysiąca złotych brutto miesięcznie. W praktyce jednak to brutto to ponad 9 tysięcy złotych, bo tyle wynosi pensja wraz z kosztami pracodawcy.
Netto jest to około 5,3 tysiąca złotych, w praktyce jednak „na rękę” zostaje dużo mniej, bo sam VAT to kolejne blisko tysiąc złotych, a do tego dochodzą jeszcze akcyzy przy zakupie alkoholu, papierosów czy paliwa. Do tego opłaty emisyjne etc…